2011-12-17 17:28:55 autor: babciabezmohera
Pewnie Cię zawiodę, ale spektakl, który z zainteresowaniem obejrzałam do końca, przyjęłam z mocno mieszanymi uczuciami. Tamta Kolęda sprzed lat wywarła na mnie piorunujące wrażenie. Była jakby haust świeżego powietrza i mimo całej siermiężności czasów i trudu egzystencji przynosiła jakiś nowy obraz, nadzieję, dawała optymizm- mimo wszystko. Ten spektakl był w swej wymowie mroczny, pesymistyczny, chyba niepotrzebnie rozliczeniowy. I to rozliczeniowy bez znieczulenia, pokazujący kaprawą twarz w krzywym zwierciadle- przynajmniej ja tak to odebrałam. Mam świadomość, że my Polacy mamy mnóstwo przywar i sporo grzechów na grzbiecie niesiemy, ale- dalibóg!- nie tylko! Bywamy też piękni! Mamy z czego być dumni! A tu tego mi zabrakło, bardzo mi zabrakło. I jakby w ten sposób zmarnowano pewną prawdę. Myślę, że źle się stało, że uzupełniono starą Kolędę nowymi myślami chyba nieco zgorzkniałego Ernesta Brylla. I to zaważyło na całości. I powiem Ci, że wcale mnie nie dziwi brak zrozumienia Lecha Wałęsy, bo rzecz była mocno przeintelektualizowana i przesymbolizowana, co też nie sprzyjało odbiorowi.
A telewizyjną transmisję "Ściany" też oglądałam.
Pozdrawiam Cię serdecznie. :)