"Kolęda Nocka" 2011
2011-12-14 kategorie: muzyka kultura
W jednym zdaniu: ten spektakl dalej robi tak samo niesamowite wrażenie, jak 30 lat temu.
W szarości i smutku życia w schyłkowym PRL-u, pośród ciężkiej zimy roku 1980, przy brakach energii elektrycznej, narodziło się niezwykłe widowisko, w niezwykle sugestywny sposób przedstawiające obraz tego właśnie życia wpisany w konwencję jasełkowego przedstawienia. Śmiem twierdzić, że nic nie pokazuje prawdy o zwykłym życiu zwykłych ludzi w ówczesnej Polsce tak dobrze jak "Kolęda Nocka"; żadne prace historyków ani dokumenty IPN-u. Historycy skupiają się bowiem tylko na spektakularnych sprawach "ze świecznika", a ten spektakl jest niezwykle trafną rejestracją zwykłej codzienności i tego, co wszyscy wówczas czuliśmy.
Nic więc dziwnego, że błyskawicznie stał się kultowy. Do dziś dobrze pamiętam emocje, z którymi wpatrywałem się w czarno-biały telewizor, kiedy ówczesna TVP emitowała to przedstawienie (taśma chyba wciąż znajduje się w archiwach TVP, bo fragmenty widowiska można było zobaczyć w rocznicowym reportażu - może by tak kiedyś pokazać w całości tę oryginalną wersję?). Czułem, że uczestniczę w czymś o niezwykłym znaczeniu - porównywalne uczucie miałem chyba tylko dziesięć lat później, podczas oglądania (wciąż jeszcze na czarno-białym telewizorze... ;)) berlińskiego koncertu "The Wall" Rogera Watersa.
Chyba wszyscy - nawet ci, którzy nie pamiętają tamtych czasów - znają z "Kolędy Nocki" słynny "Psalm stojących w kolejce" wspaniale zaśpiewany przez Krystynę Prońko. Na mnie jednak największe wrażenie w tym przedstawieniu zrobił inny utwór - "Kołysanka osiedlowa" (której wraz z kilkoma innymi utworami z "Kolędy Nocki" możecie posłuchać tutaj). Równie wspaniale zabrzmiał on dzisiaj, w nowej wersji "Kolędy Nocki" wystawionej z okazji 30 rocznicy stanu wojennego. Myślę, że tak właśnie powinno się mówić o tamtych czasach i wspominać je; z tego spektaklu można się znacznie więcej dowiedzieć i wyciągnąć znacznie więcej wniosków niż z rytualnych kłótni, czy Jaruzelski był bohaterem, czy zbrodniarzem - z których rzecz jasna nic nie wynika, jako że każdy kto pamięta te czasy wie, że nie był ani jednym, ani drugim i nie jest to wszystko takie proste, jakby niektórzy chcieli...
Bardzo chciałbym, aby wszyscy którzy w okolicach rocznicy stanu wojennego tokują na ten temat, posłuchali zamiast tego "Kolędy Nocki" i zastanowili się nad znaczeniem piosenek zawartych w tym przedstawieniu. Ale zdaje mi się, że chcę za dużo - skoro w wiadomościach czytam, że obecny na premierze spektaklu prezydent zdolny był jedynie do refleksji na takim poziomie, że jest "ładnie i bardzo nostalgicznie", zaś dla bohatera tamtych czasów, Lecha Wałęsy, spektakl jest "skomplikowany i trudny do zrozumienia"? Skoro taki poziom intelektualny reprezentują byli i obecni przywódcy państwa, to doprawdy ręce opadają... I tym bardziej aktualne staje się przesłanie i pytanie z nowej, uwspółcześnionej wersji "Kolędy Nocki" - "w jaką to Polskę wierzyć?"