2009-04-14 13:43:41 autor: ton (www)
Szanowny Autorze!
Rację miałeś pisząc, że niewielka jest Twoja wiedza na temat homeopatii. Otóż wyśmiewając autorkę artykułu, tak naprawdę wyśmiałeś właśnie homeopatię, ponieważ wyżej wymieniona autorka ma absolutną rację: roztwór K200 rzeczywiście jest rozcieńczony w stosunku 1:10^400, a jak to homeopaci otrzymują? Otóż:
- bierze się jedną część substancji aktywnej i 99 części wody, wstrząsa raz i uzyskujemy roztwór K1,
- następnie bierzemy jedną część roztworu K1 i 99 części wody, wstrząsamy dwukrotnie i uzyskujemy roztwór K2,
- ...
- na końcu bierzemy jedną część roztworu K199 i 99 części wody, wstrząsamy dwustukrotnie i uzyskujemy roztwór K200.
Ze wstrząsaniem mogłem coś pomieszać, jeśli chodzi o ilość, ale samo wstrząsanie nazywa się potencjonowaniem i jest w całym procesie bardzo ważne. Równie ważne jest pojęcie pamięci wody, to właśnie dzięki niej ostatecznie otrzymany roztwór (czytaj: woda) ma właściwości lecznicze.
Jesli do tego dodamy fakt, że twórca homeopatii pomysł na nią otrzymał dzięki praktykom okultystycznym (czyli od duchów), możemy się domyślać, gdzie leży tajemnica działania homeopatii. (:
2009-04-14 18:32:15, zmodyfikowany: 2009-04-14 18:39:04 autor: raj
Otóż nie, nie i jeszcze raz nie!
Oznaczenie K200 mówi że *roztwór był 200 razy rozcieńczany* w opisany przez Ciebie sposób. Ale stężenie 1:10^400 jest niemożliwe fizycznie, więc nie można mówić że ten roztwór ma takie stężenie! On ma stężenie ZERO! Czy tak ciężko zrozumieć taką prostą rzecz?
Moim zdaniem właśnie taki jest powód dla którego używa się oznaczenia K-ileś tam, a nie wprost informacji o stężeniu roztworu. Bo gdyby chcieć napisać tę ostatnią i być w zgodzie z prawdą, to trzeba byłoby napisać ZERO. I producenci owych leków o tym wiedzą ;)
Więc jeżeli ktoś sobie z tego nie zdaje sprawy i mechanicznie przelicza liczbę rozcieńczeń na stężenie, nie zauważając że poniżej pewnej granicy takie przeliczanie przestaje mieć sens, to nie wie o czym pisze - zdania nie zmieniam.
A co do samej homeopatii - spotkałem się ze zdaniem, że potencje takie jak K200 są absolutnym wyjątkiem i że większość leków homeopatycznych zawiera jednak mierzalne stężenia substancji aktywnych. Tak jak powiedziałem, za mało o tym wiem, i zapewne równie za mało wie autorka owego artykułu, i równie mało wiesz Ty, żeby móc się autorytatywnie wypowiadać. Wszyscy dyskutujący na ten temat posługują się zazwyczaj jedynie popularnymi obiegowymi sądami, o których można powiedzieć wszystko tylko nie to, że mogą być wiarygodnym źródłem jakichkolwiek wniosków...
A w okultyzm nie wierzę, więc argument, ze ktoś otrzymał wiedzę rzekomo od duchów, nie jest dla mnie żadnym argumentem ani za, ani przeciw - jest po prostu śmieszny.
2009-04-20 16:09:01 autor: ton (www)
K200 = ZERO? Zgadzam się
Mało wiem o homeopatii? Zgadzam się
Napisałem komentarz, ponieważ po przeczytaniu notki odniosłem wrażenie, że wątpisz w rozum autorki omawianego artykułu zamiast powątpiewać w rozum homeopatów...
Co do okultyzmu, to nie ma co w niego wierzyć lub nie - istnieje. W duchy można, oczywiście, nie wierzyć; ja jestem katolikiem, więc jak najbardziej w duchy wierzę, a ponieważ homeopatia najprawdopodobniej związana jest z okultyzmem, unikam jej i odradzam ją znajomym.
I jeszcze na koniec - co do stężenia K200: najbardziej chyba znanym preparatem homeopatycznym jest Oscillococcinum, wpisałem to w google i znalazłem m.in. informacje podane pod linkiem: http://www.oscillococcinum.pl/#/oscillococcinum/6
Pozdrawiam!
2009-04-20 16:37:09, zmodyfikowany: 2009-04-20 16:40:43 autor: raj
Tak, powątpiewam w rozum autorki artykułu gdyż to OD NIEJ (a nie od homeopatów!) pochodzi bezmyślnie podane przeliczenie: K200 = stężenie 1:10^400, podczas gdy homeopaci takich przeliczeń unikają i konsekwentnie posługują się jedynie swoim K. Tak więc pod tym względem okazują się mądrzejsi od autorki...
W duchy faktycznie nie wierzę, i nie wierzę że okultyzm jest czymś więcej niż stekiem bzdur - to miałem na myśli pisząc że "nie wierzę w okultyzm".
Natomiast z podanej przez Ciebie strony nt. oscillococcinum wynika, że to nawet nie jest homeopatia, tylko jakieś jej nieudolne naśladownictwo. Przy całej mojej niewielkiej wiedzy na temat homeopatii wiem, że jej podstawową zasadą (o czym zresztą mówi nazwa) jest "podobne leczyć podobnym", czyli pacjentowi podaje się w dużym rozcieńczeniu substancje, które podane w "normalnym" stężeniu spowodowałyby takie same objawy chorobowe, jakie się u niego obserwuje (w przeciwieństwie do allopatii - jak homeopaci nazywają klasyczną medycynę - gdzie podaje się środki o działaniu przeciwnym do choroby). Czy wyciąg z tkanek jakiejś kaczki może spowodować objawy przeziębienia? Sam sobie odpowiedz. Mnie się jednak wydaje, że autentyczny homeopata podałby na przeziębienie coś innego. Czy skutecznego - to już inna sprawa.