2008-09-25 21:43:10 autor: ZoodaVex (www)
Spróbuję krótko odpowiedzieć na twoje pytanie, a konkretnie ustosunkować się do tej części posta:
*
To natomiast, że kościół "zaocznie" uważa za swego członka kogoś, kto do kościoła nie chodził, nie chodzi i nie bierze w żaden sposób udziału w jego życiu, to część fikcyjnej, wirtualnej rzeczywistości, nie mającej nic wspólnego z prawdziwym życiem, w jakiej ta instytucja funkcjonuje. Dlaczego się tym przejmować?
*
Człowiek nastawiony antyreligijnie jest wrażliwy na elementy obecności doktryny katolickiej w sferach, które powinny być z założenia świeckie w demokracji, takich jak media, szkoły, polityka. Obecność kościoła w tych miejscach przeważnie jest tłumaczona tym, że instytucja ta jest wspierana, posiada zaufanie, pełni istotną rolę itd. Kościół twierdzi, że posiada poparcie 95% Polaków, przedstawiając liczbę _formalnie zarejestrowanych_ katolików jako masę ludzką dającą mu wielką legitymację poczynań. Jeśli chcę zmieniać - sekularyzować, odkościelniać - rzeczywistość wokół siebie, muszę działać w kierunku wytrącenia legitymacyjnej broni z ręki kościoła. Gadka o 95 procentach nie jest "fikcyjną, wirtualną rzeczywistością", jeżeli jest używana dla uzasadniania konkretnych czynów - zmienia się w boleśnie twardą rzeczywistość, krzyże w szkołach, dyrektora w radyju, prałata w maybachu. Wypisując się, sprawiam, że jest to już tylko 94,999%, a w dodatku zaczyna być głośno o rosnącej fali apostazji - dziennikarze piszą, ludzie zaczynają myśleć: "Hm, a może warto, może ja też?". O ile dla mnie może to nie mieć znaczenia - dobra analogia z tym spamem - ma, choć niewielkie, dla kształtowania środowiska mojego życia.
Czołem!