Główna >>

RSS
Nie idźmy na tę wojnę! To nie nasza wojna!

 

Dziwna sprawa ta apostazja

2008-09-08   kategorie: społeczeństwo Czysta Kraina

Na różnych stronach i forach internetowych, jak również w "papierowych" mediach od jakiegoś czasu dość popularny stał się temat apostazji - czyli oficjalnego, formalnego wystąpienia z kościoła (oczywiście w domyśle: katolickiego, choć samo pojęcie apostazji można odnieść do dowolnego kościoła). Na taki krok decyduje się coraz więcej ludzi, dla zaspokojenia ich potrzeb powstały nawet serwisy internetowe z poradami, w jaki sposób takiego aktu dokonać.

O ile mogę zrozumieć apostazję w przypadku osoby autentycznie wierzącej, która jednak zniechęciła się do kościoła i chce zmienić religię, albo osoby niegdyś wierzącej, która przeżyła "nawrócenie na odwrót" i ową wiarę straciła, to jednak większość apostatów wypowiadających się publicznie nie należy do tej kategorii. W większości twierdzą oni, że nigdy nie byli wierzący, zawsze mieli niechętny stosunek do kościoła itd. Motywu, który skłania takich ludzi do dokonania apostazji, nie potrafię pojąć.

Dla mnie "przynależność" do takiej czy innej (bądź żadnej) religii jest tylko kwestią indywidualnego aktu woli, a nie zapisów w takich czy innych urzędowych "papierach" znajdujących się w parafii czy gdziekolwiek. (Gdyby - tak jak w Niemczech - istniał u nas podatek kościelny, płacony przez osoby oficjalnie zarejestrowane jako członkowie danego kościoła, zapewne moje zdanie byłoby trochę inne, bo niewątpliwie nie chciałbym płacić podatku na instytucję, z którą nie poczuwam się do żadnego związku, a często jestem jej poglądom i postępowaniu przeciwny. Póki co jednak tak nie jest i fakt, że moje nazwisko figuruje gdzieś w księgach parafialnych, nie ma dla mojego życia żadnego praktycznego znaczenia.) Zatem osoba niewierząca, która nigdy nie uważała się za członka kościoła, po prostu tym członkiem kościoła nie jest! To natomiast, że kościół "zaocznie" uważa za swego członka kogoś, kto do kościoła nie chodził, nie chodzi i nie bierze w żaden sposób udziału w jego życiu, to część fikcyjnej, wirtualnej rzeczywistości, nie mającej nic wspólnego z prawdziwym życiem, w jakiej ta instytucja funkcjonuje. Dlaczego się tym przejmować?

Ja osobiście nigdy się do kościoła nie zapisywałem, tak więc nie uważam się za jego członka i wypisywanie się zeń byłoby dla mnie czymś co najmniej dziwnym - mniej więcej tak, jakbym miał wypisywać się z jakiejś spamerskiej listy e-mailowej, na której mój adres znalazł się bez mojej wiedzy i woli i nie wiadomo skąd. Spamerów trzeba po prostu ignorować (i filtrować ;)) - tak samo i ja ignoruję kościół. Próbując się wypisać z kościoła faktycznie uznawałbym ważność owej fikcyjnej rzeczywistości, o której wspomniałem powyżej - jeżeli chcę wypisać się z kościoła, to tym samym uznaję, że dotychczas byłem jego członkiem. A ja uważam, że nim nie jestem - więc skąd i po co mam się wypisywać? Równie dobrze mógłbym ogłosić, że zrzekam się obywatelstwa Nigerii ;).

Tak więc, drodzy apostaci, o co wam właściwie chodzi? Jest ten kościół dla was ważny czy nie? Bo ja nie pojmuję...

komentarze (1) >>>