2010-11-03 12:47:04 autor: pitrus (www)
Drogi Jarku,
Miło, że odwiedziłeś spotkanie w Agrafce. Faktycznie tegoroczny festiwal pozostawiał wiele do życzenia, szczególnie owo spotkanie. Nie chce jednak o tym pisać a jedynie odnieść się trochę do Twojego tekstu. Może po kolei.
Pierwsza Twoja refleksja zdaje mi się podstawą dla działań anarchistów/ek i generalnie bycia nim/nią. Chodzi mi o elementarną niezgoda na zastaną rzeczywistość. Świat niesprawiedliwości, wyzysku, wojen, dominacji jednych nad drugimi itd. Od zawsze to była podstawowa motywacja i taką jest nadal.
W kolejnej jak to ująłeś refleksji odnosisz się do wizji anarchistycznego świata. Piszesz o problemie z ludźmi którzy nie chcą się dostosować do "anarchistycznych reguł". Cóż, anarchizm zakłada prawo do jednoczesnego współistnienia różnych form organizacji społecznych. Jak powiedział jeden z anarchistów jeśli ktoś lubi dostawać po mordzie i decyduje się na to dobrowolnie to dlaczego mu tego zabraniać... Dalej piszesz o przestępcach, braku organizacji, linczach... U podstaw anarchizmu leży oświeceniowe założenie, że ludzie z natury są dobrzy a tylko rzeczywistość czyni ich złymi. To tłumaczenie i mnie nie w pełni satysfakcjonuje, przytoczę więc słowa Tołstoj "anarchizm nie oznacza braku instytucji w ogóle, lecz tylko takich, które zmuszają ludzi do podporządkowania się przemocy." Problemem z funkcjonowaniem policji w obecnej formie polega na braku kontroli społecznej i tego że jest ona narzędziem w rękach ludzi uprzywilejowanych ekonomicznie czy politycznie (jedno z drugim zwykle idzie w parze).
Zgadzam się też, że anarchizm jest pełen paradoksów. Podstawowy to afirmacja jednostki przy równoczesnym przykładaniu ogromnej wagi do funkcjonowania w społeczeństwie i działań kolektywistycznych.
Piszesz też o złodzieju który zawsze będzie kradł... Otóż sądzę jako anarchista, że ów złodziej kradnie ponieważ tak został uwarunkowany, nikt nie jest genetycznym przestępcą. Do kradzieży często zmusza też sytuacja ekonomiczna, o tym również należy pamiętać. System kar, represji w który zdajesz się wierzyć nie prowadzi do niczego dobrego. Praktyka pokazuje, że kara sama w sobie nie jest elementem resocjalizującym. Zostawmy to jednak.
Wspominałeś o anarchistycznych początkach internetu. Nie chce się do tego odnosić ale podam inny przykład. Od ponad 5 lat w Krakowie działa inicjatywa z gruntu anarchistyczna(rozkręconą m.in dzięki krakowskim anarchistom) w której sam uczestniczysz. Mam na myśli oczywiście Masę Krytyczną. Anarchizm jest na pewno realny w skali mikro, w hakimbeyowskich Tymczasowych Strefach Autonomicznych. Poprzez takie działania budujemy też świadomość własną i innych.
Anarchizm nie jest doktryną, nie ma dogmatów, wszystko można podważać ktoś powiedział, że tyle anarchizmów ilu anarchistów i trochę w tym prawdy jest. Jednak anarchizm to przede wszystkim imperatyw moralny. Działając nie zawsze trzeba się zastanawiać czy uda się zrealizować określony cel.
2010-11-04 09:54:05, zmodyfikowany: 2010-11-04 10:02:33 autor: raj
Widzisz, ja nie zgadzam się z drugą częścią tezy, że "ludzie z natury są dobrzy a tylko rzeczywistość czyni ich złymi". Osobiście czuję, że jest raczej tak jak nauczał Budda - że to nie "rzeczywistość", tylko ignorancja - nieświadomość własnej natury - czyni ludzi złymi. A tego nie wyeliminujesz zmieniając rzeczywistość zewnętrzną - przemiana musi przyjść od wewnątrz, a tego się nie da "zadekretować". Stąd też zadałem nieco przewrotne pytanie - czy anarchizm jest tylko dla ludzi oświeconych, w buddyjskim sensie tego słowa?
Z tego punktu widzenia naiwnością dla mnie jest twierdzenie, że złodziej czy inny przestępca czyni źle, ponieważ "tak został uwarunkowany" czy też zmusza go do tego sytuacja ekonomiczna. Jest wielu ludzi - i łatwo ich spotkać na każdym kroku - którzy po prostu czerpią prymitywną, idiotyczną satysfakcję z krzywdzenia innych. I takich ludzi miałem na myśli pisząc, że tylko kara ich powstrzymuje. Oni po prostu innego argumentu poza strachem przed karą nie potrafią zrozumieć i jest to jedyne co do nich przemawia.
Moim zdaniem jest tak dlatego, że nie potrafią przekroczyć ograniczeń swojego umysłu i spostrzec, że ci inni są tacy sami jak oni, wobec czego krzywdzenie ich jest totalnym bezsensem. Dopóki człowiek nosi w umyśle przeciwstawienie "ja - inni" jako jakąś diametralną sprzeczność interesów, dopóki traktuje innych jak wrogów, jak zagrożenie dla siebie, dopóty będzie zainteresowany krzywdzeniem innych. A znowu, takiego punktu widzenia nie wyeliminujesz zmieniając zewnętrzną rzeczywistość.
Anarchizm w skali mikro jak najbardziej jest realizowalny, ale dzięki temu, że w inicjatywach anarchistycznych w skali mikro dochodzi do samoczynnej selekcji takich ludzi, którzy nie chcą szkodzić innym, a z nimi współpracować. Są to zarazem inicjatywy o takim charakterze, które raczej nie przyciągają "rozbijaczy", w związku z tym pozostają oni na zewnątrz takiej anarchistycznej mikrospołeczności. Ale w skali obejmującej całe społeczeństwo nie ma takiej możliwości, żeby kogoś pozostawić "na zewnątrz". I wtedy będziemy mieli taki problem ze wspomnianym przez Ciebie dostawaniem po mordzie ;), że będziemy mieli w społeczeństwie ludzi, którzy lubią dawać po mordzie, ale dają po mordzie tym, którzy wcale nie lubią po niej dostawać... Bez jakiegoś systemu represji ten problem wydaje mi się - niestety - nierozwiązywalny. Nie "wierzę" - jak sugerujesz - w system represji, ale wydaje mi sie on złem koniecznym...
2010-11-04 10:37:30 autor: pitrus (www)
Rozumiem Twój punkt widzenia i po części się z nim zgadzam. Jasne, że rewolucja (czy jak to nazwałeś oświecenie) musi najpierw zajść w ludziach. Uważam jednak, że czynniki zewnętrzne mają przemożny wpływ na ten proces. Istniejąca obecnie organizacja społeczna nie uczy kooperować a rywalizować, jak udowadniał Kropotkin w naturze leży właśnie współpraca, pomoc wzajemna. Relacje oparte na generowaniu zysków(głównie tych finansowy ale i nie tylko) jako najwyższym celu widoczne są nie mal we wszystkich sferach działań ludzkich. Własność, zysk te pojęcia są sakralizowane w kapitalizmie. Do tego hierarchiczne relacje, które tych na dole nie uczą odpowiedzialności za wspólne dobro, a jedynie determinują postawy roszczeniowe a z drugiej strony tych na górze czyni uprzywilejowanymi a przez co coraz bardziej wyalienowanymi i zdeprawowanymi. Myślę, że można o tym długo dyskutować...
Anarchizm jest utopią (szczęście, harmonia, pokój to też utopie a jakoś wszyscy do nich dążymy) ale i drogą po której w różnych działaniach, relacjach możemy kroczyć i próbować zbliżać się do celu. Tak jak pisałem wcześniej anarchizm (przynajmniej dla mnie) to również imperatyw moralny, który wbrew wszystkiemu sprawia, że czujemy potrzebę działania. Po prostu dlatego, iż nie godzimy się na zastaną rzeczywistość.