2010-06-20 13:12:53 autor: Boska Wola (www)
To nie jest tak. "Ukrywanie" osób o widocznym kalectwie oraz upośledzonych umysłowo, to pomysł nowożytny, nigdy wcześniej nie znany, a u nas, jak każda inna nowinka, wprowadzony z opóźnieniem, dopiero pod rozbiorami. To, że teraz próbuje się od tego odejść, to mógłby być powrót do normalności, gdyby nie ten drobny fakt, że wiąże się z tym zwykle nie równouprawnienie, a uprzywilejowanie wszystkich owych "innych"...
Co do homoseksualizmu, to proszę zauważyć, że nie jest to skłonność, która mogłaby być dziedziczna. Niewielu bowiem homoseksualistów, jeszcze w dzisiejszych czasach, ma potomstwo. Jeśli zatem homoseksualizmu się nie dziedziczy, to jak może się on rozprzestrzeniać..? Przez propagandę. Przemilczanie zatem różnych grzesznych skłonności osób skądinąd znanych i szacownych, może być równie dobrze rozumiane jako uprawniona samoobrona heteroseksualnej większości przed wrogą jej propagandą. Zresztą każdy dostatecznie dociekliwy uczeń może się tego sam dowiedzieć, źródeł jest wszędzie pełno!
2010-06-21 02:31:30 autor: raj
Jako żywo, uprzywilejowania niepełnosprawnych w społeczeństwach zachodnich nijak nie mogę się dopatrzeć - jest to prawdziwe równouprawnienie bez żadnych podtekstów.
Co do innych "inności", mogę się zgodzić co do tego, że różne grupy mniejszościowe często żądają dla siebie nie tyle równouprawnienia, co uprzywilejowania (a czasami niekoniecznie muszą to być grupy mniejszościowe - np. kobiety, które statystycznie stanowią większość społeczeństwa, uważają się wciąż za grupę dyskryminowaną i domagają się przywilejów, które niby miałyby rekompensować tę dyskryminację).
Natomiast zupełnie nie rozumiem, co do moich rozważań ma kwestia tego, czy skłonności homoseksualne są, czy nie są dziedziczne (wbrew pozorom mogą być, bo to, że ktoś ma skłonności homoseksualne nie wyklucza tego, ze może zdecydować się na współżycie z osobnikiem przeciwnej płci tylko i wyłącznie w tym celu, aby mieć dziecko - i takich przypadków jest całkiem sporo, zwłaszcza dotyczy to kobiet). Zaś retoryka typu "grzeszne skłonności" czy "uprawniona samoobrona heteroseksualnej większości przed wrogą jej propagandą" jest dla mnie absolutnie nieakceptowalna i uważam za bezsensowne podejmowanie jakiejkolwiek dyskusji na tym poziomie. Po pierwsze, nie istnieje żadne logiczne uzasadnienie tezy, ze homoseksualizm jest "grzeszny" (co to w ogóle znaczy?), po drugie, światłe i dojrzałe społeczeństwo rozpoznaje się właśnie po tym, że potrafi znaleźć miejsce dla wszelkiego rodzaju "innych", a nie uprawia "samoobrony większości" przed wszystkimi, którzy od tego większościowego wzorca odstają. Bo i w czymże homoseksualizm może zaszkodzić owej heteroseksualnej większości, że musiałaby się przed nim bronić? Przecież w niczym. To tylko prymitywny, irracjonalny lęk przed jakąkolwiek "innością".
"Każdy dociekliwy uczeń może się sam dowiedzieć" - a cóż to za argumentacja? Na takiej zasadzie, to każdy dostatecznie dociekliwy uczeń może się sam dowiedzieć wszystkiego, czego go uczą w szkole, co oznacza, że szkoła jest w ogóle niepotrzebna. I jest to z jednej strony poniekąd prawda - w odniesieniu do nielicznej mniejszości naprawdę najzdolniejszych i najdociekliwszych uczniów - a z drugiej strony nawet w stosunku do nich potężny fałsz, bo żeby się czegokolwiek dowiedzieć, żeby szukać jakichkolwiek informacji, trzeba wiedzieć, o czym się chce tych informacji szukać. Ktoś wychowywany w świecie, w którym pewne pojęcia czy fakty nie istnieją, bo w ogóle się o nich nie wspomina (czy to będzie homoseksualizm, czy seksualność w ogóle, czy np. przestępczość, religia albo ateizm), nie będzie szukał o nich informacji, a kiedy przypadkowo się z nimi zetknie, może to być dla niego szok, z którym umysł nie będzie sobie umiał poradzić - i taki człowiek nie wykształci sobie zdrowego, normalnego stosunku do tego zjawiska (zdrowego i normalnego w aspekcie jego psychologicznych reakcji, a nie tego, co ktokolwiek z zewnątrz, z punktu widzenia jakichkolwiek poglądów, chciałby mu jako "zdrowe i normalne" narzucić).
2010-06-21 08:21:01 autor: futrzak (www)
Boska Wola:
zgadzam sie ze wszystkim co napisal J. a od siebie dodam, ze co prawda przyczyny homoseksualizmu nie sa jak narazie wyjasnione w sposob oczywisty, to jednak:
1. Stwierdzono zwiazek miedzy markerem genetycznym a sklonnosciami homoseksualnymi (wiecej: http://en.wikipedia.org/wiki/Xq28)
2. Stwierdzono zwiazek miedzy zaburzonym wydzielaniem hormonow przez organizm matki podczas ciazy a pozniejsza orientacja seksualna
3. gdyby homoseksualizm rozprzestrzenial sie przez propagande, to skad by sie niby wzial u ponad 1500 gatunkow zwierzat? I co, te zwierzeta oczywiscie sa tez grzeszne, no bo jakze inaczej...
Przed wydaniem definitywnych sądów w stylu "homoseksualizm rozprzestrzenia sie przez propagande" radze zapoznac sie z literatura tematu.... bez tego Twoje racje beda mialy range sprzeczki biochemika z wsiowym chlopem: biochemik twierdzi, ze mleko kwasnieje z powodu aktywnosci bakterii, a chlop ze przeciez kazdy wie, ze kwasnieje bo szczają do niego skrzaty...
2010-06-21 11:20:10 autor: Boska Wola (www)
Wcale nie uważam, że "światłe i dojrzałe społeczeństwo" rozpoznaje się po tym, że przygarnia ono do piersi i tuli wszystkich jak leci, w tym także odmieńców. Co to w ogóle jest "światłe i dojrzałe społeczeństwo" i gdzie takiego zwierzęcia szukać..? Moim zdaniem kultura w ogóle polega na tym, że człowiek ogranicza swoją zwierzęcość i z góry pewne zachowania przyrodniczo możliwe, a czasem dla niektórych przynajmniej, pewnie nawet miłe - wyklucza. Im więcej takich zakazów, tabu, norm i ograniczeń, tym społeczeństwo jest dalsze od natury, a więc, ipso facto: bardziej kulturalne. Nawet, jeśli to się z konieczności wiąże, a wiąże się, co do tego nie ma żadnych wątpliwości, z niewygodą, a nawet cierpieniem dla co poniektórych przynajmniej jego członków. Skądinąd jednak, tak na zdrowy rozum to dotkliwsze są w tym zakresie tabu żywieniowe, wszak jeść każdy musi i nie zawsze jest akurat pod ręką to, co przez kulturę do jedzenia jest dozwolone - podczas gdy oddawanie się czynnościom seksualnym takim czy innym, jako żywo do przeżycia nie jest konieczne...
Rozmaite tabu, które się na kulturę składają, najwyraźniej są człowiekowi do czegoś ewolucyjnie potrzebne - bo nigdzie gatunek ludzki bez nich nie przetrwał. Po co te tabu są potrzebne, to już temat na dłuższą dyskusję i wcale nie jestem pewien, czy wiem: choć wydaje mi się, że ich podstawowa funkcja jest pedagogiczna. Jednostka zaprawiona do panowania nad sobą i nad swoim ciałem dzięki ćwiczeniom w przestrzeganiu tabu łacniej może swoją energię życiową ukierunkować na jakieś pożyteczne cele i tym samym jest dla społeczeństwa cenniejsza. Nic dziwnego, że apogeum potęgi brytyjskiego imperializmu zbiega się w czasie z panowaniem wiktoriańskiej moralności, nader surowej (niektórzy nawet twierdzą, że aż tak surowej, iż z konieczności zakłamanej...). Być może jednak powód istnienia tabu jest zupełnie inny, o to spierać się nie zamierzam. W każdym razie liczne tabu istnieją i jest niewątpliwie faktem, że dla naszej tu i teraz kultury zachowania homoseksualne są tabu - i to od dobrych kilkunastu stuleci co najmniej. To tabu jest naszym dziedzictwem i doprawdy nie widzę dlaczego większość, której tabu owo nie przeszkadza, miałaby zmieniać swoją kulturę po to, aby nielicznej mniejszości o odrębnym w tej sprawie zdaniu żyło się wygodniej? Czy po takiej zmianie nasza kultura pozostanie tym samym, czym była? Czy dalej będzie nam gwarantowała globalną dominację nad innymi, konkurencyjnymi kulturami i homeostazę w stosunku do sił przyrody? Tego nie wiadomo. Od około 50 lat - co w skali czasu trwania naszej kultury jest ledwo mgnieniem oka - toczy się wewnętrzna walka o to, żeby ogromną większość, jeśli nie wszystkie tabu na naszą kulturę się składające znieść. Można tę walkę niewątpliwie uważać za próbę podkopania kultury w ogóle - na pewno zaś tej kultury, którą odziedziczyliśmy po przodkach i która, ogólnie rzecz biorąc, wcale nieźle się do tej pory sprawdzała. Obie strony tej walki mają swoje racje. Jeśli dostrzega się racje strony anty-kulturalnej (wygoda, luz), to nie można nie dostrzegać także racji strony pro-kulturalnej (bezpieczeństwo, stabilność) i twierdzić, że jej stanowisko to jakiś bezmyślny obskurantyzm jeno...
2010-06-21 14:44:11, zmodyfikowany: 2010-06-21 15:04:35 autor: raj
"Wcale nie uważam, że 'światłe i dojrzałe społeczeństwo' rozpoznaje się po tym, że przygarnia ono do piersi i tuli wszystkich jak leci, w tym także odmieńców. [...] Moim zdaniem kultura w ogóle polega na tym, że człowiek ogranicza swoją zwierzęcość [...]"
No właśnie. Odrzucanie "odmieńców", osobników innych od homogenicznej większości, jest zachowaniem zwierzęcym, stadnym, charakterystycznym dla prymitywnych form rozwoju. Otwartość natomiast na owych "odmieńców" jest czymś, co człowiek winien wykształcić w sobie poprzez kulturę.
"tym społeczeństwo jest dalsze od natury, a więc, ipso facto: bardziej kulturalne"
Stereotyp przeciwstawiający naturę kulturze bądź odwrotnie jest tylko i wyłącznie stereotypem, całkowicie mylnym. Nie akceptuję myślenia w "paradygmacie Wisła-Cracovia": już o tym pisałem w innym miejscu: http://www.ap.krakow.pl/~raj/notka.php3?vid=tertium
Zawsze relacje w rzeczywistości są znacznie bardziej skomplikowane niż proste bipolarne przeciwstawienia.
"To tabu jest naszym dziedzictwem i doprawdy nie widzę dlaczego większość, której tabu owo nie przeszkadza, miałaby zmieniać swoją kulturę po to, aby nielicznej mniejszości o odrębnym w tej sprawie zdaniu żyło się wygodniej?"
To chyba zbyt dużo powiedziane - większość miałaby zmieniać swoją kulturę. Przez zmianę kultury ja osobiście rozumiałbym przejęcie przez większość wzorców zachowań i obyczajów tej mniejszości, a tego nikt nie sugeruje. Natomiast chodzi tylko o to, aby większość nie uniemożliwiała mniejszości życia zgodnie ze swoimi wzorcami zachowań i obyczajami.
A dlaczego? Dlatego, że mniejszość zazwyczaj z definicji jest stroną słabszą w sporze z większością. A szlachetność polega m.in. na stawaniu po stronie słabszych.
"Czy po takiej zmianie nasza kultura pozostanie tym samym, czym była?"
A czym ona konkretnie jest? Co to jest takiego w tej "naszej kulturze", na zachowaniu czego ci tak bardzo zależy? Bo dla mnie osobiście najważniejszą rzeczą w naszej kulturze jest traktowanie człowieka - jego dobra, jego szczęścia - jako najwyższej wartości. Bo tylko ze szczęśliwych ludzi mogą powstać szczęśliwe społeczności.
Akceptowanie wszelkiego rodzaju inności - rzecz jasna dopóki nie szkodzą one ogółowi społeczeństwa, a nie ma żadnych dowodów, i ty ich też nie podałeś, że np. homoseksualizm w jakiś sposób szkodzi - jak najbardziej mieści się w tym wzorcu kulturowym.
"Czy dalej będzie nam gwarantowała globalną dominację nad innymi, konkurencyjnymi kulturami i homeostazę w stosunku do sił przyrody?"
A dlaczego musi dominować?
Myślenie o życiu w kategoriach walki, dominacji, jest błędem.
Owszem, w naturze mamy walkę, np. wśród zwierząt. Ale skoro przeciwstawiasz naturę kulturze i mówisz o powstrzymaniu przez człowieka zwierzęcych zachowań - to chęć dominacji, agresja, powinny być pierwszymi zachowaniami, jakie należy powstrzymać.
Agresja i dążenie do dominacji także nie zapewni nam homeostazy w stosunku do sił przyrody - to właśnie agresywna, rabunkowa gospodarka zasobami naturalnymi i dążenie do dominacji człowieka nad przyrodą doprowadziło do wielu katastrof naturalnych, zanieczyszczenia środowiska, itd. itp...