Kolejny absurd rowerowy
2008-05-21 kategorie: rower
Jakiś czas temu pisałem o absurdalnym oznakowaniu ścieżki rowerowej w ul. Twardowskiego w Krakowie. Kolejny absurd tego typu, jaki pojawił się niedawno, jest może mniej irytujący, gdyż dotyczy ścieżki, którą i tak nikt nie jeździ, ale może właśnie z tego względu warto go odnotować...
Ścieżka rowerowa w ul. Oleandry sama w sobie jest absurdem, gdyż poprowadzona jest wąskim, mocno uczęszczanym przez studentów chodnikiem przed klubem studenckim "Rotunda", następnie robi dwa zakręty pod kątem prostym (!) i biegnie dalej chodnikiem wzdłuż Biblioteki Jagiellońskiej, również zazwyczaj pełnym studentów. Z tego też względu nikt, jako się rzekło, nią nie jeździ - nigdy nie widziałem na niej żadnego rowerzysty (a jeżdżę tamtędy codziennie), wszyscy na tej trasie jadą po prostu jezdnią, zwłaszcza że ruch tam jest niewielki. Różne środowiska rowerowe wielokrotnie postulowały zresztą jej likwidację jako całkowicie zbędnej. I co niedawno zrobiono przy okazji wiosennej działalności ekip odnawiających oznakowanie dróg? Nie, nie zlikwidowano jej, to byłoby zbyt proste. Nie pozostawiono jej również bez zmian, starannie tylko malując nowe oznakowanie. Osoby odpowiedzialne za infrastrukturę rowerową postanowiły pokazać, że coś jednak robią! Obecnie ścieżka zaczyna się, tak jak zaczynała, zjazdem ze ścieżki przy Błoniach, przekracza ulicę prowadząc na chodnik przed "Rotundą", po czym... po kilkudziesięciu zaledwie metrach, gdy tylko ścieżka osiąga skraj budynku, na samym jej środku stoi sobie znak "koniec drogi rowerowej"! Rowerzysta, który nieopatrznie by na tę ścieżkę wjechał, nie miałby nawet w tym miejscu jak zjechać na jezdnię, gdyż ta jest szczelnie zastawiona parkującymi tam samochodami. Niech to zobrazuje poniższy rysunek:
Po prostu ręce opadają nad taką bezmyślnością... Dobrze, że - tak jak napisałem - dla rowerzystów ma to faktycznie znikome znaczenie. Ale idiotyzm idiotyzmem pozostaje...