Tybetańczyków nie bijemy...
2008-05-09 kategorie: społeczeństwo
W ramach krakowskich Dni Tybetu odbyło się dziś (a właściwie wczoraj, gdyż w trakcie pisania tej notki minęła północ ;)) niezapowiadane wcześniej w programie spotkanie ze studiującym w Polsce Tybetańczykiem, działającym na rzecz wolności Tybetu, Tseringiem Taszim. Z wielu interesujących rzeczy, które Taszi w trakcie tego spotkania opowiedział, chciałbym tu przytoczyć jedną, wręcz anegdotycznie brzmiącą historyjkę. Któregoś razu, kiedy po wieczorze spędzonym w pubie ze swoimi kolegami ze studiów wracał sam do mieszkania, zaczepiło go kilku panów o wyglądzie niedwuznacznie wskazującym, iż sporo czasu spędzają na siłowni. Dalszy przebieg spotkania był nietrudny do przewidzenia i napastnicy już zabierali się do bicia, gdy jeden z nich zapytał "skąd jesteś?" Gdy usłyszeli odpowiedź "z Tybetu", natychmiast się zmitygowali i zaczęli wręcz na wyścigi przepraszać Tasziego, iż chcieli go bić... No cóż, z jednej strony można się cieszyć, że nawet polscy chuligani solidaryzują się z Tybetańczykami i uważają, iż nie godzi się ich bić; z drugiej strony jednak - co Taszi także zauważył w swojej wypowiedzi - gdyby był Chińczykiem, albo co gorsza Murzynem (wśród jego kolegów ze studiów jest także kilku czarnych), niewątpliwie nie uniknąłby "łomotu"... :(