Główna >>

RSS
Nie idźmy na tę wojnę! To nie nasza wojna!

 

Czy kamień poruszy lawinę...?

2008-02-23   kategorie: kultura

Wiemy z historii o tym, że wszystkie rewolucje, przewroty itp. zaczynały się zawsze od drobnego, pozornie nieznaczącego pretekstu. Czy żądania pewnej łasej na prawa autorskie pani staną się takim kamyczkiem, który poruszy lawinę?

Czy za kilkanaście lat będą ją przeklinać wielkie koncerny medialne, bo niechcący - chcąc skorzystać z ustanowionych dla nich praw i sama uszczknąć kawałek z ich tortu - strzeliła sobie, ale przy okazji i im w stopę? A czy my będziemy pamiętać o niej jako tej, która spowodowała - choć wbrew własnym intencjom - że odzyskaliśmy odebraną nam wolność dostępu do kultury?

Ech, rozmarzyłem się... A o co chodzi? O dzieła zmarłego księdza Jana Twardowskiego i niejaką panią Aleksandrę Iwanowską, która podobno jest spadkobierczynią praw autorskich do tychże. Robi więc z owych praw użytek, żądając wycofania ze sprzedaży wydanej właśnie książki z niepublikowanymi dotąd utworami ks. Twardowskiego, a dziecięcym zespołom muzycznym zabraniając wykonywania piosenek do jego tekstów. W końcu skoro wolno Disneyowi, to dlaczego nie jej?

I tu się chyba przeliczyła. Nadepnęła bowiem na odcisk wpływowym środowiskom tzw. "opiniotwórczych intelektualistów", którzy do tej pory - co bynajmniej chwały im nie przysparza - w toczącym się od kilku lat sporze wokół tzw. "własności intelektualnej" milczeli jak grób. Tak naprawdę, chyba w ogóle nie byli świadomi problemu. Grono szacownych profesorów żyło sobie w bezpiecznej izolacji od tego, ze ktoś gdzieś na świecie kłóci się o jakieś prawa autorskie - w końcu przecież dostęp do bibliotek cały czas mieli... Aż przyszedł moment, gdy owe prawa autorskie zabroniły im obcowania z ich świętością i wtedy gromkim głosem zakrzyknęli: jakże to tak może być, aby ktoś ich mógł pozbawić narodowego skarbu?!

Trochę ironizuję, ale to dobrze, że chyba po raz pierwszy do żyjących trochę w wieży z kości słoniowej przedstawicieli kultury mieniącej się być "wysoką" dotarła choćby cząstkowa świadomość horroru, który ostatnio na świecie się wyprawia w kwestii dostępu do kultury właśnie. Panie i panowie profesorowie, zejdźcie z tej swojej wieży, witamy w życiu. Poczytajcie Jarosława Lipszyca, który na tej samej stronie "Gazety Wyborczej", na której znajduje się wasz list w sprawie ks. Twardowskiego, pisze o zmonopolizowaniu przez Disneya wszelkich praw do postaci Kubusia Puchatka. Czy wiecie, że w Polsce z tego powodu zdjęto ze scen teatralnych 12 spektakli, w których pojawiała się postać Kubusia? Po prostu wystawiać ich nie wolno. Cenzura koncernów medialnych działa skuteczniej niż komunistycznego Urzędu Kontroli Publikacji i Widowisk... Ale Lipszyc et consortes mogliby sobie jeszcze latami gardłować za wolną kulturą i nie wzbudziłoby to najmniejszego zainteresowania szanownej profesury, gdyby nie mały żuczek, szara myszka, która chcąc upiec własną skromną pieczeń przy rozpalonym przez wielkie koncerny ognisku dotknęła świętości, której - jak się okazało - dotykać nie wolno...

Oby tylko oburzenie szanownego profesorostwa nie skończyło się na tym, że ktoś chce im zabierać księdza Twardowskiego, tylko aby zrozumieli, iż problem tkwi w tym, że - jak pisze Lipszyc - ktoś chce nam w ogóle zabierać dobra kultury, i oby w tej sprawie podnieśli nie mniejszy krzyk. Bardzo bym się ucieszył, gdyby zachłanność pani Aleksandry Iwanowskiej stała się pierwszym gwoździem do trumny ;) koncernów medialnych, a pierwszym krokiem do uwolnienia kultury dla nas wszystkich. P. Aleksandra uczciwie zasłużyłaby sobie wtedy na miejsce dla swojego nazwiska w podręcznikach historii.

 
Przeczytaj także, co na ten temat pisze Jarosław Lipszyc w swoim blogu.

komentarze (0) >>>