Główna >>

RSS
Nie idźmy na tę wojnę! To nie nasza wojna!

 

Głupie znaki i złośliwi kierowcy

2007-11-15   kategorie: rower

Jadąc do pracy zazwyczaj przejeżdżam przez ulicę Twardowskiego (sprawdź na planie Krakowa gdzie to jest, jeżeli nie wiesz) ścieżką rowerową, która jest wzdłuż tej ulicy. Ścieżka ta - co nietypowe dla Krakowa, chyba nie ma takiej drugiej w mieście - jest oddzielnym, dość szerokim pasem między jezdnią a chodnikiem. Wygląda jak drugi chodnik, też ma krawężnik, ale od "właściwego" chodnika jest wyraźnie oddzielona.

I na tej właśnie ścieżce czasami trafiają się samochody zaparkowane równiutko na całej jej szerokości, co mnie nieźle wkurza, gdyż z uwagi na wspomniane krawężniki nie jest zbyt bezpiecznie ominąć taką zawalidrogę ani jezdnią, ani chodnikiem. Kierowcy zastawiający ścieżkę upodobali sobie szczególnie jedno miejsce, tuż przed dojazdem do skrzyżowania z ulicą Kapelanka. To miejsce, które na tym rysunku zaznaczyłem zakreskowanym prostokątem:

Akurat w tym miejscu chodnik się zwęża, bo dom stoi blisko ulicy, więc ominąć postawiony tam samochód jest szczególnie trudno. Dzisiaj pokłóciłem się z jednym takim, który tam akurat postawił swój pojazd (zresztą służbowy, z firmy znajdującej się o parę kroków i mającej spory parking przed samą firmą). Ja mu zwracam uwagę, że stoi na ścieżce rowerowej, on mi na to bezczelnie, że w tym miejscu mu wolno stać, bo tam nie ma ścieżki. W czym rzecz?

Otóż ktoś oznakował tę drogę w sposób zupełnie idiotyczny. C-13/C-16 Kiedy jedzie się od Kapelanki w Twardowskiego (na rysunku to będzie od lewej do prawej), widzi się po kolei dwa znaki. Najpierw, przed zakreskowanym prostokątem, w miejscu oznaczonym na rysunku kółeczkiem z literką "B", stoi ten znak, czyli "droga pieszo-rowerowa". C-13 Po około dziesięciu metrach, już za zakreskowanym prostokątem, na następnym słupku, który tu oznaczyłem literą "A", stoi już normalny znak drogi rowerowej:

Jak do tej pory wszystko jest w zasadzie w porządku. Ktoś najwyraźniej stwierdził, że ponieważ chodnik jest wąski, a miejsce jest blisko skrzyżowania i przejścia dla pieszych, po tym kawałku ścieżki mogą się poruszać rowerzyści i piesi, a dalej jadą już tylko rowery. Jednak co widzi kierowca jadący z drugiej strony?

Otóż w miejscu oznaczonym przez "A" widzi on znak "koniec drogi rowerowej" (ten tutaj)! C-13a I jeżeli jest złośliwy, to tuż za znakiem parkuje swoje auto na ścieżce - dokładnie na zakreskowanym prostokącie, czym oczywiście znakomicie utrudnia przejechanie dalej ścieżką, która cały czas ciągnie się na wydzielonym pasie (!), potem wchodzi na chodnik i przechodzi na światłach na drugą stronę Kapelanki (ścieżka, nie kierowca ;-)). Oznakowanie jest idiotyczne, bo przecież nikt nie miał zamiaru w tym momencie tej ścieżki gwałtownie urwać kilkanaście metrów przed skrzyżowaniem. Zwłaszcza, że w drugą stronę ścieżka jest! :-) Ale stoi znak, jaki stoi, i straż miejska, mimo iż stwierdza, że zasadniczo "zdroworozsądkowo" to tu jest ścieżka, i to auto nie powinno stać w tym miejscu, nie ma formalnej podstawy, aby kierowcę ukarać... A ten się bezczelnie śmieje i dalej stoi, gdzie stał...

To tylko jeden z wielu krakowskich rowerowych absurdów i przykładów na to jak my - rowerzyści - jesteśmy dyskryminowani na drodze...

komentarze (0) >>>