Źle się dzieje
2017-12-15 kategorie: nowości praca społeczeństwo
Amerykańska Federalna Komisja Łączności (FCC) zniosła prawo chroniące tzw. neutralność Internetu. Neutralność Internetu oznacza z grubsza, że posiadając dostęp do Internetu możemy się połączyć z każdym serwerem i z każdą usługą w tym Internecie dostępną. Zniesienie tej zasady oznacza, że dostawca Internetu będzie mógł ograniczać nam zakres serwisów i usług, do których możemy mieć dostęp, i tworzyć oferty zawierające różne "pakiety", podobnie jak pakiety programów w telewizji kablowej. Np. w najtańszej ofercie możemy mieć dostęp tylko do Facebooka i innych popularnych serwisów "społecznościowych" oraz do usług Google (np. Youtube czy Gmail). Za dostęp do dodatkowych serwisów musimy dodatkowo zapłacić, a najdroższa oferta będzie zawierała nieograniczony dostęp.
Nie jest do końca jasne, co ta decyzja oznacza dla Europy, ponieważ w Europie próbowano już kiedyś takie rozwiązanie wprowadzić i zostało ono odrzucone przez Parlament Europejski. Czy to oznacza, że operatorzy amerykańscy nie będą mogli stosować "pakietowej" dyskryminacji treści w peeringu z operatorami europejskimi, a jedynie dla własnych klientów? Jeżeli nawet tak, może to nadal oznaczać groźbę zniknięcia z sieci wielu małych, "niszowych" serwisów amerykańskich, których nie będzie stać na to, aby zapłacić dostawcom Internetu za znalezienie się w podstawowych pakietach.
Wskazuje to niestety na coraz powszechniejszą na świecie negatywną tendencję do przekształcania Internetu z sieci o demokratycznej, zdecentralizowanej strukturze, gdzie każdy może na równych prawach publikować swoje zdania i opinie (jaką wciąż jeszcze jest, dopóki istnieje neutralność sieci) w coraz bardziej cenzurowany środek jednokierunkowego przekazu informacji, kontrolowany przez wielkie korporacje. Mam wrażenie, że jeżeli okres rządów Trumpa zapisze się czymś (negatywnie) w historii, to ostatnia decyzja FCC będzie jedną z takich rzeczy. Bo jeżeli zostanie podtrzymana, będzie to początek końca Internetu, jaki znamy...