Jest tak źle czy tak dobrze?
2015-11-06 kategorie: społeczeństwo Czysta Kraina
Jeżeli w wysokonakładowej, popularnej prasie, w kwestii aktualnych problemów polityczno-społecznych, ktoś odwołuje się do nauki Buddy, to znaczy, że jest już tak źle, czy aż tak dobrze?
Tak źle, bo przecież jest rzeczą oczywistą, że do "twardogłowych", sztywno myślących ludzi, przekonanych o własnej odrębności, niezależności i racji - o których traktuje i do których wydaje się być skierowany ten tekst - taki argument nie trafi, potraktują go z pogardą jako bajdurzenia oderwanego od rzeczywistości (hi, hi, hi ;)) pięknoducha. Nie potrafią i nie chcą zrozumieć, że to oni żyją w iluzji, a tak właśnie wygląda rzeczywistość w swojej najgłębszej istocie. Żeby to zrozumieć, potrzeba - jak uczynił to Budda, co autor tekstu zresztą zauważył - lat praktyki medytacyjnej, a więc czegoś zupełnie obcego "sztywnemu" umysłowi przekonanemu o własnej racji. Medytacja zaczyna się od stawiania sobie pytań. Jeżeli ktoś nie stawia sobie żadnych pytań, bo już wszystko wie, to w jego umyśle - jak w pełnej szklance, często przytaczanej jako przykład w buddyjskich przypowieściach - nie ma już miejsca na nic nowego.
Więc jeżeli sięga się po taki argument, argument ostateczny, to chyba tylko z desperacji, z braku możliwości innego przekonania "nieprzekonywalnych". Ale ten sposób przekonania także nie zadziała...
Ale z drugiej strony, jeżeli - jak napisałem na wstępie - w popularnej, wysokonakładowej prasie ktoś dostrzega to, że wszystkie polityczne spory, które ostatnio tak rozpalają zbiorowe emocje, są w istocie sporami między iluzjami, rojeniami chorego umysłu (które to rojenia niestety jednak potrafią mieć bardzo realny wpływ na nasze życie, i w tym problem :(), i można na nie spojrzeć z zupełnie innej perspektywy - to znaczy, że jego umysł zdrowieje, że jest z nim bardzo dobrze. Wprawdzie, jak głosi przysłowie, jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale jednak każdej wiosny któraś jaskółka musi być tą pierwszą :).
Więc jest tak źle, czy tak dobrze?