Życie po ACTA :)
2012-02-11 kategorie: prywatne praca kultura społeczeństwo Czysta Kraina
Ostatnio treść tej strony (jak i mój czas) zdominowała sprawa ACTA i nie bardzo starczyło czasu na nic innego... Potem zaś sporo "namieszało" w moim życiu (pozytywnie :)) odosobnienie medytacyjne, na które wybrałem się ostatnio po wieloletniej przerwie...
Sprawa ACTA na szczęście wydaje się być na dobrej drodze. Polskie demonstracje rozpaliły protesty w całej Europie, w ślad za Polską kolejne państwa wstrzymują ratyfikację ACTA, i wreszcie jest spora szansa na to, że Parlament Europejski powie temu traktatowi "nie". Wczoraj zaś pojawiła się - na razie nieoficjalna - wiadomość, że niemiecki rząd nie podpisze ACTA; jeżeli wiadomość ta się potwierdzi, oznacza to de facto wyrzucenie tej umowy do kosza, a rząd Niemiec zasłuży sobie na najwyższe uznanie za rozsądne i rozważne postępowanie w tej sprawie. Jako, iż od początku mieli wątpliwości co do tej umowy, nie rzucili się - jak nasz premier - do pochopnego jej podpisywania, a gdy zobaczyli, że budzi ona poważny sprzeciw społeczny, podjęli jedyną rozsądną decyzję. No ale moje kilkakrotne wizyty w Niemczech, w tym możliwość rozmowy m.in. z tamtejszymi urzędnikami, przekonały mnie co do tego, że w tym kraju obywatel jest dla władzy partnerem i podmiotem, a nie przedmiotem jej działań. Nasi rządzący ciągle się jeszcze tego nie nauczyli...
Pora zatem na powrót do życia po ACTA :) (co nie znaczy zaniedbywania tej sprawy: dziś kolejna demonstracja) i zamieszczenie kilku notek, które sporo dni już czekają na napisanie... ;)
Chciałbym się jednak jeszcze podzielić kilkoma bardziej ogólnymi refleksjami na temat ostatniej fali protestów przeciwko ACTA. Gdy dwa tygodnie temu rozlała się pierwsza fala demonstracji, w Internecie można było poczytać komentarze wyrażające zdziwienie, a nawet pewnego rodzaju przyganę, że ludzie nie protestują, gdy rząd podwyższa podatki, akcyzę na paliwo, marnuje pieniądze, które zabiera nam na opiekę zdrowotną i system emerytalny, natomiast wyszli na ulice, gdy coś zagroziło ich swobodzie ściągania filmów z Internetu ;). Gdzieś między wierszami - protestują o głupoty, a siedzą cicho w "poważnych" sprawach...
Ja mam na ten temat inną opinię i wcale nie uważam, żeby protesty w kwestii ACTA były niepoważne, a w sprawach gospodarczo-finansowych "poważne". Pieniądze to tylko pieniądze. Da się przeboleć, że ktoś nam je zabiera. Akcyza, podwyżka cen paliwa, podwyżka VAT? Najwyżej trzeba będzie płacić więcej, będzie się żyło trudniej. Ale to są w pewnym sensie normalne trudności życiowe.
Zupełnie inna sprawa jest, gdy ktoś próbuje ograniczać nam wolność. Nawet gdy jest to tylko potencjalne niebezpieczeństwo, że ktoś może próbować nam ją ograniczać. Jesteśmy Polakami. Zwykle nie przywiązuję do tego faktu wielkiej wagi. Ale nawet nie przywiązując wielkiej wagi do naszej historii nie sposób zaprzeczyć, że wolność ma w niej szczególne znaczenie, a walka o nią szczególne tradycje. To tkwi w naszej "zbiorowej pamięci" niezależnie od poglądów. A do tego jesteśmy użytkownikami Internetu - sieci stworzonej de facto przez hackerów, która wyrosła z idei nieskrępowanej wolności. A ciągle z tejże sieci dowiadujemy się o próbach ograniczania tej wolności - tak w Internecie, jak i poza nim - w różnych miejscach na świecie. Nic więc dziwnego, że przechodzimy w "Terminator mode" ;) - jak na tym słynnym rysunku pokazywanym przez ministra Boniego w programie Tomasza Lisa - gdy może to dotknąć nas. I jest to sprawa o wiele ważniejsza - przynajmniej w mojej opinii - od kwestii gospodarczych. Na cóż komu dostatek, gdy np. nie można swobodnie wypowiadać swoich poglądów?
Coś takiego chciał zrobić Gierek w PRL-u - dać ludziom dobrobyt, zachowując "twardą linię" ideologiczną. Oczywiście głupio zadłużył kraj i nie udało mu się z tym dobrobytem - to już inna sprawa - ale takie miał intencje. I co? Fajnie by się żyło w "komunie", gdyby Gierkowi się udało? Przecież nadal mocno niefajnie. Czy "Solidarność" walczyła tylko o sprawy materialne? Nie, walczyła przede wszystkim o wolność. A przecież mogli się ograniczyć do tego, co w garnku i w kieszeni... A obecny przeciw-ACTA'owy zryw narodu (bo chyba w pełni uprawnione jest użycie tego słowa) jest pod wieloma względami porównywalny z buntem czasów "Solidarności", i myślę że historycy przyszłych pokoleń się z tym zgodzą... :)
Dlatego swoją drogą dziwi mnie, że nikt w rządzie premiera Tuska nie przewidział, że sprawa ACTA może spotkać się z tak gwałtownym sprzeciwem, bo dla mnie było to oczywiste. Coś bardzo kiepskich analityków i służby informacyjne ma ten rząd...
Pojawiają się też - zarówno ze strony zwolenników, jak i przeciwników ACTA - jeszcze inne zastrzeżenia pod adresem protestujących: że protesty przeciw ACTA sprowadzają się tylko do kwestii Internetu, a przecież to zaledwie wycinek tej umowy, bo w większości dotyczy ona walki z handlem podrabianymi towarami. I tak - z perspektywy podłogi sali medytacyjnej, na której spędziłem ostatnich kilka dni ;) - pomyślałem sobie: kto wie, czy my broniąc naszej wolności w Internecie i protestując na ulicach nie ratujemy tym samym mimowolnie życia tysiącom ubogich robotników z Chin, Indii i innych krajów Dalekiego Wschodu, którzy pracują w fabrykach produkujących te "niedobre" podróbki? Może gdyby nie te podróbki, wielu z nich nie miałoby środków do życia, może nie przeżyliby następnego dnia...?
Kto wie...? Wszystko się ze sobą wiąże...