Główna >>

RSS
Nie idźmy na tę wojnę! To nie nasza wojna!

 

Historia jednej piosenki

2012-01-03   kategorie: muzyka

Imprezy typu sylwester, czy inne podobne, mają to do siebie, że czasami przypominają zagubione - zdawałoby się - całkowicie w otchłani niepamięci hity sprzed lat. Tak jak dwa lata temu znikąd powrócił do mnie wielki kiedyś przebój zespołu The Rubettes, tak na tegorocznym sylwestrze "oldschoolowy" DJ (sądząc po wyglądzie i stylu prowadzenia imprezy, mogący pamiętać czasy, kiedy do uprawiania tego zawodu potrzebny był egzamin państwowy ;)) zaserwował nam ten utwór.

Oczywiście nam w Polsce ta piosenka kojarzy się przede wszystkim z wersją śpiewaną w latach 70. przez Halinę Kunicką, pod tytułem To były piękne dni. Jednak ten utwór ma bardzo ciekawą historię. W oryginale nosi on tytuł "Dorogoj dlinnoju" (czyli "Długą drogą") i został skomponowany około roku 1920 przez rosyjskiego kompozytora Borysa Fomina, zaś pierwszym jego wykonawcą był słynny rosyjski pieśniarz Aleksander Wertyński. Choć za "oficjalną" datę powstania utworu przyjmuje się rok 1924, a pierwsze nagrania tej piosenki ukazały się w roku 1925 (w wykonaniu Tamary Cereteli) i 1926 (w wykonaniu Wertyńskiego), to wiadomo, iż wczesna wersja utworu istniała i była wykonywana przez Wertyńskiego na koncertach jeszcze przed rokiem 1920.

Piosenka ta była ogromnie popularna w Rosji i Związku Radzieckim do roku 1929, kiedy to zakazano wykonywania tradycyjnych rosyjskich romansów, w tym wszystkich utworów Borysa Fomina. Zakaz ten zliberalizowano dopiero w latach 50. Prawdopodobnie gdzieś w tym czasie piosenkę musiał usłyszeć amerykański muzyk i pisarz Gene Raskin. Napisał on do oryginalnej melodii nowy, angielski tekst, nadając mu tytuł Those Were The Days (autorem oryginalnego tekstu był Konstanty Podrewski). Wykonywał tę piosenkę w duecie z żoną Francescą w klubach na Greenwich Village w Nowym Jorku, nagrała ją również w tym czasie amerykańska folkowa grupa The Limeliters.

Prawdziwym hitem jednak "Those Were The Days" stało się w 1968 roku, w wykonaniu debiutującej walijskiej piosenkarki Mary Hopkin. Producentem nagrania był sam Paul McCartney, który nadał mu bardziej popowy charakter, co prawdopodobnie legło u podłoża światowego sukcesu. Jednak nie wiadomo, czy popowa aranżacja była faktycznie oryginalnym pomysłem McCartneya, gdyż w tym samym roku w Związku Radzieckim ukazała się płyta gruzińskiej piosenkarki Nani Bregwadze z nową, bardzo podobną aranżacją "Dorogoj dlinnoju" (prezentowany teledysk jest o rok starszy, pochodzi z 1969) - do dzisiaj w Rosji jest to najbardziej znana i ulubiona wersja tej piosenki. Trudno więc powiedzieć kto kim się inspirował.

Aby uzyskać jak największy sukces, McCartney wyprodukował - oprócz angielskiej - jeszcze cztery wersje językowe tej piosenki w wykonaniu Mary Hopkin: francuską (Le temps des fleurs), włoską (Quelli Erano Giorni), niemiecką (An jenem Tag) i hiszpańską (Que Tiempo Tan Feliz). Wszystkie wersje dorobiły się niezliczonej ilości coverów w wykonaniu innych artystów, pojawiły się też tłumaczenia na liczne inne języki, jak np. portugalski, węgierski czy fiński. Prawdopodobnie właśnie poprzez wersję francuską (najbardziej znaną w wykonaniu wielkiej gwiazdy francuskiej piosenki Dalidy) piosenka ta trafiła do Polski, gdyż piosenka francuska była w PRL-u lat 70. bardzo popularna (po części z powodu jej odgórnego propagowania przez władze i media). Do znanych miłośników piosenki francuskiej zaliczał się autor polskiego tekstu "To były piękne dni", mąż piosenkarki Haliny Kunickiej, dziennikarz, konferansjer i prezenter Lucjan Kydryński.

I tak oto ten stary rosyjski romans jest do dziś jednym z najczęściej coverowanych utworów na świecie. Ciekawą sprawą jest, że piosenka jest dość powszechnie uważana za ludową melodię cygańską, lub - przez lepiej zorientowanych - rosyjską. Z kolei prawa autorskie zarówno do tekstu, jak i do muzyki (!) przypisał sobie "jakimś cudem" Gene Raskin, i on jest podawany jako autor na niemal wszystkich płytach z nagraniami tej piosenki. O oryginalnym kompozytorze - Borysie Fominie - mało kto pamięta... Wszystkie wersje tego utworu (oczywiście znane autorowi tej strony) zebrane zostały tutaj - jest ich naprawdę ogromna liczba! Spośród nich na zakończenie tej opowieści o zdawałoby się znanej, a jednak nieznanej piosence chciałem wybrać jeden z najciekawszych współczesnych coverów, który wykonuje fińska grupa Leningrad Cowboys. Miłego słuchania!

komentarze (0) >>>