Główna >>

RSS
Nie idźmy na tę wojnę! To nie nasza wojna!

 

Sucker Punch

2011-03-29   kategorie: kultura

Wróciłem właśnie z filmu pod tym tytułem. Opis i zwiastun, który znalazłem w sieci, sugerował lekki, typowo rozrywkowy film - efektowną wizualnie naparzankę w świecie fantasy z pięknymi dziewczynami w rolach głównych. A że lubię takie rzeczy ;), to z chęcią poszedłem.

I film okazał się rzeczywiście być taki - aż do kilku minut przed końcem. Scenografia jest wizualnie olśniewająca, dziewczyny są piękne i grzmocą przeciwników równo, nieważne czy to faszystowskie zombie, orki, smoki czy roboty-terroryści. Zakończenie za to okazało się być w stu procentach wierne tytułowi, który jest angielskim idiomem oznaczającym cios z zaskoczenia, cios, którego osoba zaatakowana się nie spodziewa (możnaby to przetłumaczyć na polski jako "Nóż w plecy"). Finał filmu - żeby to obrazowo przedstawić - urywa głowę i wywraca mózg na drugą stronę. Nie, żadnej makabry! To szok czysto intelektualny, niemniej jednak po zakończeniu filmu byłem w potężnym szoku i długo nie mogłem się otrząsnąć. I nie ja jeden - słowo "szok" słyszałem zewsząd w rozmowach osób opuszczających kino. Zwiastun filmu nie kłamie, zapowiadając "You will be unprepared"...

Ostatnio podobne odczucie miałem po filmie "V jak Vendetta", ale tym razem jest to znacznie silniejsze. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego ten film został tak kiepsko oceniony przez krytykę. Jeden z możliwych powodów jest taki, że krytycy większości filmów chyba nie oglądają w całości (inaczej w recenzjach nie pisaliby informacji niezgodnych co do stanu faktycznego z tym, co jest pokazane w filmie, a zdarza się to niestety często). Drugi taki, że oczywiście zakończenie nie "zadziała", jeżeli komuś nie podoba się konwencja, w jakiej jest zrealizowana całość filmu. Jeżeli ktoś nie lubi oglądać scen takich, jak pokazane na zwiastunie, i śmiertelnie go one nudzą, to oczywiście nie spodoba mu się, że musi męczyć się z nimi przez półtorej godziny, żeby w ostatnich kilku minutach obejrzeć zaskakujący zwrot akcji... Ale ci, którzy nie stronią od tego typu czysto rozrywkowego kina, będą mile zaskoczeni (choć jeśli to przeczytają, to właściwie już nie ;)), bo dostaną coś więcej ponad czysto rozrywkowe kino. Mile zaskoczeni, pomimo iż po tym "czymś więcej" wychodzi się z gulą w gardle, nie mogąc złapać oddechu, i z mózgiem wypełnionym jednym wielkim "WTF?".

Nie ujawnię tu rzecz jasna nic co do natury tego zaskoczenia, aby nie psuć przyjemności tym, których ten opis zachęci. Może tylko jedno bardzo dalekie skojarzenie, które mi się nasunęło: "Labirynt Fauna" (ten tekst jest napisany białą czcionką na białym tle, jeżeli chcesz go przeczytać zaznacz go kursorem ;)) Ale to naprawdę bardzo dalekie skojarzenie, dalsze niż "Czarnego Łabędzia" z filmem "Cały ten zgiełk" (o czym pisałem tu i ówdzie...).

Wbrew wszystkim wybrzydzającym na ten film, bardzo polecam.

PS. Zapraszam również do przeczytania bardzo trafnej recenzji tego filmu, jaką znalazłem na stronach Newsweeka.

komentarze (0) >>>