Oburzenie i skandal
2010-04-14 kategorie: nowości społeczeństwo
Tylko tak mogę skomentować decyzję o pochowaniu prezydenta Kaczyńskiego na Wawelu. Decyzję podjętą w sposób nagły i zupełnie nieodpowiedzialny, metodą faktów dokonanych, wbrew woli społeczeństwa (wszystkie internetowe sondaże np. na stronach gazet pokazują znakomitą większość głosów przeciw). Decyzję, która tak naprawdę uwłacza powadze tragedii, która się wydarzyła, i profanuje żałobę narodową cyniczną próbą ugrania na tej tragedii doraźnych interesów politycznych.
Nie wiem kto był pierwotnym inicjatorem tego pomysłu; pewnie się tego nie dowiemy, choć informacja ta nam jako społeczeństwu bezsprzecznie by się należała. Ale w każdym razie wszyscy politycy i urzędnicy podchwycili ją jak jeden mąż i zaczęli forsować ją za wszelką cenę, bezkrytycznie i bezmyślnie, i na dodatek w szalonym tempie, jakby tragedia w Smoleńsku wyłączyła im zdolność rozsądnego rozumowania i zmusiła do akceptowania wszystkich, najbardziej absurdalnych pomysłów, jeżeli tylko odpowiednio obficie podlane są patriotycznym sosem...
Tylko ślepy nie widziałby, że w trakcie gdy przez cały dzień napływały sprzeczne informacje z gabinetów polityków, społeczeństwo objawiało swój jednoznaczny sprzeciw. Ale co tam społeczeństwo; przecież liczy się tylko to, co ważni zadecydują w zaciszu swoich gabinetów. Poczułem się dzisiaj, jakby ktoś mi dał w mordę, olał - dosłownie! - i pokazał środkowy palec. Oglądając w telewizji obłudnie uśmiechniętą twarz kardynała Dziwisza, mówiącego że "wierzy, że społeczeństwo przyjmie to miejsce pochówku jako najgodniejsze" (niedługo potem miał okazję usłyszeć pod własnymi oknami, jak społeczeństwo przyjmuje tę decyzję), czy równie zadowolonych z siebie panów Majchrowskiego i Kracika, mówiących o tym, jaka to wielka praca przygotowanie takiej uroczystości w tak krótkim czasie, ale "Kraków jest gotowy i na pewno da radę", miałem ochotę rzygać. Rzygać z bezsilnej wściekłości na zarozumialstwo tych wszystkich tam u władzy, którzy władzę sprawują wszak z mandatu społecznego, ale gdy tylko dostaną od społeczeństwa ów mandat, natychmiast zapominają o tym, skąd go mają, i postępują jak im się podoba, wolę społeczeństwa rozkosznie sobie ignorując.
Oprócz tego, ze sprofanowano tragedię i żałobę, jeszcze ohydnie przehandlowano dla doraźnych politycznych celów historyczną rangę Wawelu jako miejsca pochówku wybitnych postaci. Bo kimże był prezydent Kaczyński? No właśnie... prezydentem. TYLKO prezydentem - choć niektórzy twierdzą, że AŻ prezydentem i że "ze względu na rangę urzędu" pochówek na Wawelu mu się należy. Ale w takim razie musiałby się należeć każdemu prezydentowi - na Wawel powinni trafić i Jaruzelski (któremu już niewiele życia zostało), i w przyszłości Wałęsa i Kwaśniewski, i następca Kaczyńskiego również... A tego jakoś nikt ze zwolenników pochowania Lecha Kaczyńskiego na Wawelu nie postuluje.
Na wtorkowej demonstracji przed Pałacem Biskupim w Krakowie skandowano m.in. hasło "Wawel bohaterom, nie ofiarom". I jest to hasło bardzo trafne. Wawel jest miejscem pochówku osób które w szczególny, wybitny sposób wyróżniły się w historii Polski. Czym takim wyróżnił się prezydent Kaczyński? Jeśli spocznie on na Wawelu, co za 50 lat przewodnik opowie o nim wycieczce, która zatrzyma się przy jego grobie? Że był prezydentem i zginął tragicznie w katastrofie lotniczej? Bo cóż można o nim więcej powiedzieć w wymiarze historycznym? Ale sama tragiczna śmierć nie wystarcza, aby znaleźć się na Wawelu. A jeżeli wystarcza - pochowajmy tam wszystkie 96 ofiar...
A już zupełnie nie rozumiem, jakie historyczne zasługi dla Polski ma jego żona? Nawet Józef Piłsudski został pochowany na Wawelu sam, bez żony. Tylko królowie polscy chowani byli na Wawelu wraz z rodzinami, ale w ich przypadku jest to oczywiste: był to ich rodowy zamek, miejsce ich mieszkania i pracy, więc także i ostatniego spoczynku. Monarchii w Polsce nie mamy już od dawna i Lech Kaczyński królem nie był, a mieszkał i pracował w Warszawie. Z tym miastem był związany i tam jest jego miejsce. Zanim dziś w godzinach przedpołudniowych pojawiła się informacja o pomyśle pochówku na Wawelu, nikomu nawet przez myśl by nie przeszło, że może wchodzić w grę jakieś inne miejsce poza Warszawą.
Tak emocjonalnego i pełnego wzburzenia wpisu chyba jeszcze na tej stronie nie było. Ale naprawdę nie potrafię poradzić sobie z wściekłością, którą odczuwam, gdy ktoś pluje mi w twarz, a ja nie jestem w stanie nic zrobić. I jeszcze ktoś inny - mam na myśli media - za mnie stwierdza, że zgadzam się z tym, z czym się nie zgadzam. Od chwili katastrofy w mediach powszechnie zapanowała "jedynie słuszna linia" przedstawiania wydarzeń: Polska pogrążona w żałobie, naród żegna prezydenta, nabożeństwa, marsze pamięci, znicze, zdjęcia przepasane czarnymi wstążkami i nikt, ale to absolutnie nikt nie ma odmiennego zdania. Bo jeżeli ma, to się o tym po prostu nie mówi. Cóż z tego, że pójdę na demonstrację pod Pałac Biskupi i wraz z 500 innymi osobami będę krzyczeć "Kardynale, pokaż klasę", "Lech by nie chciał" czy "Powązki, nie Wawel"? Mimo obecności kamer i mikrofonów chyba trzech stacji telewizyjnych - w tym TVP Kraków - po powrocie z demonstracji i obejrzeniu ostatnich wieczornych wiadomości w tej stacji (akurat w tej, bo w innych wiadomości już nie było) okazuje się iż na temat tego wydarzenia nie wspomniano ani pół słowa. Tylko obrazki zadowolonych z siebie wspomnianych na wstępie panów i religijno-patriotyczne uroczystości w całej Małopolsce. To już jest dziennikarskie kłamstwo i nierzetelność w czystej postaci: skoro takie wydarzenie było, obowiązkiem serwisu informacyjnego jest je zrelacjonować. No ale cóż, zaburzałoby to jednolity bogoojczyźniany obrazek, którym media nas ostatnio karmią... :(
Cóż mogę zrobić? Mogę jedynie zwrócić się z apelem do wszystkich, którzy czytaję tę stronę: jak to mawiają Anglosasi, "spread the word". Rozpowszechniajcie informację o protestach wśród swoich znajomych, przyłączajcie się do nich, wyrażajcie swoje zdanie! Nawet jeżeli to nic nie zmieni - bo zdaje się, że ważni ludzie w swoich ważnych gabinetach już wszystko nieodwołalnie "zaklepali" - to niech będzie wyraźnie widać, że odbywa się to wbrew społeczeństwu. Że my jesteśmy przeciw.
PS. Księże Kardynale, skoro nie miał Ksiądz na tyle cywilnej odwagi, aby powiedzieć "nie" w kwestii pochówku. niechże ma jej Ksiądz chociaż na tyle, aby wystąpić publicznie i powiedzieć "Wiem, że decyzja pochowania prezydenta Kaczyńskiego na Wawelu rani uczucia krakowian i jest niezgodna z ich wolą, i biorę na siebie całą odpowiedzialność za to". Pomoże to Księdzu odzyskać szacunek ludzi, mocno nadszarpnięty przez wczorajszą decyzję.