Główna >>

RSS
Nie idźmy na tę wojnę! To nie nasza wojna!

 

Bonarka, czyli handloświr

2009-11-20   kategorie: prywatne społeczeństwo rower

Otwarcia nowych centrów handlowych zawsze były zdarzeniami, które przechodziły bardzo daleko ode mnie - zazwyczaj nawet o tym nie wiedziałem... Ale reklam zapowiadających otwarcie CH "Bonarka" nie dało się nie zauważyć, a jako że samo centrum znajduje się tuż obok mojego miejsca pracy, a wychodząc dziś z pracy zobaczyłem przez okno jego efektowne oświetlenie (a ładna iluminacja zawsze jest czymś, co mi się podoba), postanowiłem zobaczyć z bliska, jak "toto" wygląda...

Zobaczyłem jakiś horror. Wedle reklam oficjalne otwarcie centrum ma być dopiero jutro, ale wydaje się, że chyba nieoficjalnie zaczęło ono działać już dzisiaj, bo ze wszystkich stron waliły tam ogromne tłumy ludzi i samochodów. Te ostatnie (których ruchem dookoła centrum kierowało chyba kilkudziesięciu ochroniarzy) totalnie zakorkowały okoliczne ulice Turowicza i Kamieńskiego, jak również zastawiły całą dostępną przestrzeń wokół centrum, w szczególności chodniki i nowo wybudowaną ścieżkę rowerową, skutecznie blokując poruszanie się osobom niezmotoryzowanym. (Na miejscu Straży Miejskiej - zamiast "czaić się" na samochody parkujące na trawnikach w czasie mszy pierwszokomunijnych - co nikomu żadnej krzywdy nie czyni - przejechałbym się właśnie na otwarcie takiego centrum i zaaplikował mandaty wszystkim tym, którzy blokują chodniki, naprawdę utrudniając ruch! Dopiero mieliby strażnicy bogaty "połów"...).

Pomijając jednak kwestię samochodowych zawalidróg, sama ilość ludzi, którą tam zobaczyłem, napawa mnie przerażeniem. Naprawdę, co takiego jest w owych świątyniach konsumpcjonizmu, że niech aby tylko pojawi się jakaś nowa (a właściwie, w przypadku Bonarki, zanim jeszcze oficjalnie się pojawi ;)), natychmiast gromadzą się tam nieprzebrane tłumy, gnane jakimś niewytłumaczalnym szałem? Żadne inne wydarzenie - pomijając rzecz jasna takie, na które ludzie przyjeżdżają z innych miast, a nawet z zagranicy, jak msze z udziałem papieża czy wielkie festiwale muzyczne - nie przyciąga aż takich ilości ludzi, jak otwarcie nowego centrum handlowego. Żadnego innego miejsca nie odwiedza też tylu ludzi na co dzień, a nie tylko "od święta" z okazji otwarcia. A przecież zaledwie drobny ułamek tych ludzi przychodzi tam po to, aby kupić coś, co jest im rzeczywiście potrzebne. Reszta przychodzi... no właśnie, dlaczego? Z jakiegoś niezrozumiałego pędu do konsumpcji... Ludzie, przecież chyba macie trochę więcej rozumu niż mój pies, który niezależnie od tego ile jedzenia zje, zawsze naprasza się o jeszcze? Ile można mieć? I po co...?

komentarze (2) >>>