Trzy niezwykłe książki
2009-11-15 kategorie: kultura
Już od prawie pół roku zamierzam tu napisać o pewnych dwóch książkach, a właśnie w tych dniach dołączyła do nich kolejna - tym razem świeżutka nowość ;) - co wreszcie zmobilizowało mnie do popełnienia niniejszego tekstu. Wszystkie trzy pozycje należą (oczywiście :)) do gatunku szeroko rozumianej fantastyki, a łączy je to, że wszystkie trzy uważam za jedne z najbardziej interesujących książek, jakie ostatnio się ukazały, i wszystkie trzy gorąco polecam.
Moje pierwsze wrażenie podczas lektury "Lonniedynu" Chiny Mieville'a było takie, że gdyby Lewis Carroll pisał "Alicję w krainie czarów" obecnie, to zapewne powstałaby książka do tej właśnie podobna. Współczesną "Alicją" okrzyknięto już wcześniej przynajmniej kilka książek - między innymi słynną "Koralinę" Neila Gaimana, moim zdaniem zupełnie niesłusznie - ale "Lonniedyn" zasługuje na to miano jak żaden inny tytuł. W odróżnieniu od innych "współczesnych 'Alicji'", "Lonniedyn" nie usiłuje naśladować historii opowiedzianej przez Carrolla - za to jest pełen tego samego rodzaju wyobraźni, poczucia humoru, niezwykłych, absurdalnych postaci i paradoksalnej, całkowicie odmiennej od naszej logiki, jaką rządzi się świat, w którym rozgrywa się akcja. Podobnie jak kiedyś "Alicja", tak teraz "Lonniedyn" zaskakuje czytelnika postaciami, obrazami i scenami niespotykanymi gdzie indziej wcześniej, których nikt się nie spodziewał. Mamy tu między innymi wojowników śminja - czyli... kubły na śmieci posiadające ręce i nogi, posługujące się wschodnimi sztukami walki i innymi umiejętnościami japońskich ninja. Mamy superbohatera do wynajęcia, składającego się z połączenia bezgłowego ludzkiego ciała ze znajdującą się w miejscu głowy... klatką dla ptaków, w której przebywa ptak będący w istocie mózgiem owego bohatera i kierujący jego działaniami. Mamy dziwnego stwora powstałego w wyniku pragnienia ławicy ryb, aby żyć na lądzie - owa postać, mimo iż de facto jest skafandrem nurkowym wypełnionym wodą, wewnątrz którego pływają wspomniane rybki, porusza się, walczy, a nawet mówi jak człowiek. Zaś głównym przeciwnikiem, z którym bohaterom przyjdzie stoczyć walkę, jest... smog. Ale nie taka sobie zwykła brudna mgła - ten smog jest inteligentny, potrafi sam się poruszać, manipulować przedmiotami, uczyć się, a przede wszystkim niczym strateg planować i prowadzić walkę na wielką skalę... A to tylko drobna cząstka niezwykłości, z którymi przyjdzie się czytelnikowi tej książki zetknąć...
Przygodę rozgrywającą się w niezwykłym świecie znakomicie połączył Mieville z zabawną, a zarazem zjadliwą dekonstrukcją powszechnych w literaturze fantastycznej (i nie tylko) opowieści o wybrańcu. Tu także mamy do czynienia z wybrańcem - a właściwie z Wybraną, która w myśl starych przepowiedni ma uratować Lonniedyn i pokonać Smoga - tyle tylko, że w pierwszej bitwie Wybrana dostaje w łeb, traci przytomność, a potem pamięć, i nic już nie jest tak jak być powinno. Chcąc nie chcąc, w zastępstwie nieświadomej już niczego Wybranej misję musi podjąć jej przyjaciółka, która - będąc "niewybraną" - zaczyna działać co najmniej niekonwencjonalnie, ignorując zapisane w magicznej księdze przepowiednie i wskazówki. Jednak z dużą pomocą przyjaciół i przypadku, cel - oczywiście - w końcu udaje się osiągnąć, choć nie wszyscy bohaterowie przeżywają i wychodzą z opresji bez szwanku...
Drugą z książek warto polecić jako "odtrutkę" na twórczość pisarzy typu Dana Browna i innych podobnych autorów powieści sensacyjnych, ignorujących i przekręcających do woli tak fakty naukowe jak i zwykłą logikę, co wiele osób bardzo irytuje. Jeżeli chcecie realistycznej powieści sensacyjnej, opisującej zdarzenia, które mogłyby mieć miejsce naprawdę, sięgnijcie pod "Demona" Daniela Suareza. Książka opowiada o genialnym, a zarazem bardzo bogatym właścicielu firmy produkującej gry komputerowe, który postanowił po swej śmierci urządzić światu apokalipsę :(. W tym celu zaprogramował tytułowego Demona - rozproszony system sztucznej inteligencji, którego fragmenty rozlokowane są na tysiącach przypadkowych komputerów w Internecie. Korzystając z pieniędzy i wpływów swojego twórcy, po jego śmierci Demon zaczyna uruchamiać działania, które najpierw prowadzą do zabójstw pojedynczych ludzi i upadków firm, a kończą się praktycznie przejęciem kontroli nad społeczeństwem...
W odróżnieniu od wspomnianego Dana Browna, Michaela Crichtona czy innych, wszystkie realia techniczno-komputerowe przedstawione są tutaj w zgodzie z rzeczywistością (widać, że autor z zawodu jest programistą), czasami nawet może aż za dokładnie dla niefachowca (jak np. w szczegółowo opisanej scenie włamywania się jednego z bohaterów do bezprzewodowej sieci Demona). Nie ma tu hackerów w cudowny sposób dostających się w mgnieniu oka do niedostępnych komputerów, nie przejmując się niekompatybilnością oprogramowania i wykorzystując nieistniejące w rzeczywistości sztuczki. Ta realność czyni książkę dość przerażającą, gdyż uświadamia nam, że stworzenie czegoś takiego, jak Demon opisany w książce, przez osobę dysponującą naprawdę wielkimi pieniędzmi i wpływami, a przy tym wybitnym intelektem, jest w istocie możliwe. Na szczęście jednak połączenie wielkiego intelektu i wielkich pieniędzy w życiu zdarza się rzadko, a ludzie dysponujący wielkimi pieniędzmi skupiają się raczej na ich pomnażaniu w życiu, niż wydawaniu na szkodzenie innym po śmierci... Tak więc bez obaw - a z niecierpliwością - czekam na dalszy ciąg Demona, który ma ukazać się w 2010 roku.
I wreszcie wspomniana na początku nowość, dopiero co wydana książka Jacka Dukaja "Wroniec". "Wroniec" to magiczna baśń o... stanie wojennym w Polsce. Pomysł mógłby się wydawać bezsensowny - myśląc w sposób "tradycyjny" trudno bowiem sobie wyobrazić dwa światy bardziej od siebie odległe niż baśń i przykre realia stanu wojennego. Skoro jednak powstał film ("Życie jest piękne"), w którym realia obozu koncentracyjnego w czasie II wojny światowej postrzegane były oczami dziecka jako zabawa w policjantów i złodziei, to dlaczego inne dziecko nie mogłoby właśnie w stanie wojennym - umundurowanych panach w telewizorze, żołnierzach na ulicach, walkach milicji z demonstrantami - dostrzec magicznej, choć groźnej, baśni...?
Książka napisana jest niezwykłej urody językiem, bardzo przypominającym niezapomnianego "Kajtusia czarodzieja" Janusza Korczaka, zawiera wiele pięknych - choć zarazem groźnych - scen i obrazów, choć wydaje się, że autor trochę "przedobrzył", próbując wcisnąć tych scen w fabułę zbyt wiele. W efekcie ma się wrażenie, iż cała akcja biegnie trochę "po łebkach", a wielu wątkom brakuje szerszego rozwinięcia i kontekstu - np. zupełnie nie wiadomo po co w pewnym momencie pojawia się scena pogoni MOMO (czyli milicji) za grupą "Pangłowców" (domyślcie się, kto kryje się za tą nazwą ;)), którzy ani wcześniej, ani później nie odgrywają w książce żadnej roli - ot, pojawiają się znikąd w jednej scenie i nie wiadomo gdzie znikają...
Nie mogę sobie natomiast odmówić przytoczenia tutaj najwspanialszego i najbardziej magicznego - moim zdaniem - fragmentu książki, w którym jej bohater, Adaś, udaje się zdobyć Amerykę, która ma mu pomóc pokonać tytułowego Wrońca:
W Podziemiu pod PEWEKSEM Pozycjoniści trzymali Amerykę.
Jedna była Ameryka Dolarowa. Lśniła złoto i zielono i obracała się w kółko na Elektronicznym Plastiku.
Druga była Ameryka Rewolwerowa. Lśniła stalowo i poklikiwała groźnie Cynglami, Lufami i Nabojami.
Trzecia była Ameryka Kinowa. Ta lśniła słonecznie i błękitnie i pokazywała Cuda i Dziwy i Piękności.
Czwarta była Ameryka Gazetowa. Wcale nie lśniła, tylko stroszyła kolczaste Groźby i Okropności.
- Którą Amerykę wybierasz? - zapytali Adasia.
Adaś dotknął je ostrożnie koniuszkiem palca. Ameryka Gazetowa go ukłuła. Ameryka Rewolwerowa była bardzo ciężka, ani drgnęła. Elektroniczny Plastik Ameryki Dolarowej kusząco migotał różnobarwnymi światełkami.
- Dobrze - powiedział pan Oporniejszy. - Weź tę.
Adaś schował Amerykę do kieszeni.