Mam dosyć Popiełuszki!
2009-02-25, zmodyfikowana: 2009-02-27 kategorie: społeczeństwo
Szum, jaki ostatnio znowu robi się wokół tej postaci przy okazji wejścia na ekrany filmu o nim, jest nie do zniesienia. Nie do zniesienia był już wtedy, gdy podniosły go środowiska tzw. "solidarnościowe" zaraz po zamordowaniu księdza. Potem szum ten wracał jeszcze parę razy, ale ostatnio wydawało się, że do postaci Popiełuszki tzw. "opinia publiczna" podchodzi już bardziej rozważnie... A tu gdzie! Znowu patos, zadęcie i czołobitny szum.
Irytuje fakt, że robi się z Popiełuszki nieomalże świętego, męczennika. Kimże takim on był? Jednym z wielu opozycjonistów z czasów PRL-u, tyle że przy okazji księdzem. I zdaje się w tym jedyna jego zasługa, bo z dokonanego na nim morderstwa usiłuje się robić "śmierć za wiarę". Za jaką znowu wiarę? Popiełuszko został zabity za politykę, nie za żadną wiarę. Maksymilianem Kolbe to on nie był. Wspierał aktywnie antykomunistyczną opozycję, co nie spodobało się łajdakom z SB, którzy popełnili typowo polityczne morderstwo. Gdzie w tym kontekście mieszczą się brednie o "prawdzie, która jest w nas", którymi ostatnio nas się karmi przy okazji reklam filmu o Popiełuszce ? "Prawdę, która jest w nas" to reprezentują duchowi giganci w rodzaju Jana Pawła II albo Dalajlamy. A nie ksiądz aktywnie zaangażowany w działalność stricte polityczną.
Gdyby Popiełuszko nie był księdzem, tylko "zwykłym" opozycjonistą, jego zabicie nie wywołałoby zapewne jednej dziesiątej tego echa, co Popiełuszki. Czy ktoś tak czci i robi taki szum wokół Pyjasa? Albo górników z kopalni Wujek? Pamięta się o nich i wspomina w takim akurat wymiarze - moim zdaniem - w jakim należy. A o Popiełuszce, który niczym szczególnym w stosunku do wymienionych się nie wyróżnił (poza byciem księdzem ;->) mówi się nieproporcjonalnie dużo. Ale najwyraźniej dla napędzających ten szum ksiądz to z definicji świętość i zabiciu księdza należy się uwagi znacznie więcej... A podobno nie tylko wobec "ludzkiego" prawa, ale i wobec Boga wszyscy jesteśmy równi...
Edit: W dzisiejszej "Gazecie Wyborczej" recenzent zwraca uwagę na fakt, ze film jest zrealizowany "w imię wyraźnych, dydaktycznych celów" i że rusza wokół niego wielka kampania edukacyjna skierowana do szkół. I właśnie ta kampania - którą zdecydowanie określiłbym raczej jako propagandową niż edukacyjną - i ów "smrodek dydaktyczny" tego filmu szczególnie mnie irytuje i budzi moje szczególne podejrzenia... Materiały "dydaktyczne" przeznaczone dla nauczycieli - które już reklamowane są wraz z filmem - nie będą przecież za darmo; i cała ta hucpa wokół Popiełuszki wygląda raczej na próbę wypromowania się i zbicia kasy przez autorów owej "kampanii"...