Praca informatyka jest jak góra lodowa...
2007-11-22 kategorie: praca
...zaledwie 10% z niej jest "na wierzchu", czyli jest widziane przez użytkowników - zazwyczaj wtedy, kiedy jest jakaś awaria - natomiast pozostałe 90% odbywa się "pod powierzchnią" i sprowadza się głównie do mozolnego, żmudnego dbania o to, aby wszystko funkcjonowało jak należy i aby tych awarii nie było. Tudzież do rozwijania i poszerzania możliwości systemu, o czym użytkownicy dowiadują się raz na jakiś czas z lakonicznego komunikatu informującego o udostępnieniu jakichś nowych funkcji czy narzędzi. Nikt z nich zazwyczaj nie zdaje sobie sprawy, ile pracy kryje się za takim kilkuzdaniowym komunikatem (który zresztą zazwyczaj większość z nich łaskawie ignoruje i potem po pół roku czy roku z wielkim zdziwieniem dopytują się o tę właśnie funkcjonalność).
Stąd też powszechne w wielu firmach wśród ogółu pracowników nieinformatycznych przekonanie, że informatycy "nic nie robią". A skoro nic nie robią, a my jesteśmy tak bardzo zajęci tymi wszystkimi papierami, które spływają na nasze biurka, to można do nich w każdej chwili zwrócić się z dowolnym problemem i powinni się nim zająć, bo przecież oni mają czas, którego my nie mamy...
Po raz kolejny przypomniała mi się ta smutna prawda, gdy wczoraj znowu zostałem poproszony przez użytkownika o wykonanie czegoś, co mógł i powinien zrobić sobie sam. Mianowicie o dokonanie poprawek na jego prywatnej stronie. Żeby to jeszcze stronie tego użytkownika, który mnie prosił... Nie! Ten użytkownik, jako bardziej obeznany z komputerami, także został "wrobiony" w aktualizację strony jeszcze innego użytkownika, i to o zmodyfikowanie jego strony właśnie mnie prosił.
Naprawdę nie wiem, dlaczego ludziom tak trudno zrozumieć, że informatyk - a administrator sieci w szczególności - jest od tego, aby dostarczać im narzędzi, za pomocą których będą mogli sobie różne rzeczy wykonać, ale nie od tego, aby te rzeczy robić bezpośrednio za nich! Jakoś większość ludzi nie ma trudności ze zrozumieniem, że sprzedawca samochodów nie jest ich osobistym kierowcą i byłoby nonsensem zwracać się do niego, kiedy potrzebują, aby ich ktoś gdzieś podwiózł. Zadaniem sprzedawcy jest samochód sprzedać, zadaniem mechanika go naprawiać, a zadaniem samego użytkownika jest nim jeździć! Tymczasem w przypadku komputera wiele czynności typowo użytkowych (które wcale nie są trudniejsze niż jazda samochodem; nie bez powodu certyfikat potwierdzający posiadanie podstawowych umiejętności użytkownika komputera - podkreślam użytkownika, a nie informatyka! - nazywa się "komputerowym prawem jazdy") użytkownicy traktują już jako "wiedzę specjalistyczną", jeżeli wykraczają one poza dwa kliknięcia myszką (i to najlepiej bez czytania tego, co jest napisane na ekranie). A skoro "wiedza specjalistyczna", to jest to sprawa dla specjalisty, czyli informatyka. I to wszystko jedno jakiego informatyka - co za różnica, administrator, programista czy człowiek od supportu technicznego - oni wszyscy przecież mają "zajmować się komputerami", a i tak nic nie robią (patrz początek...). A przecież dla nich to drobiazg...
No i może jakoś dałoby się z tym żyć, gdyby nie to, że osób z takimi "drobiazgami" potrafi zgłosić się po kilkanaście dziennie. Te "drobiazgi" są owszem, łatwe - z reguły są to rutynowe czynności nie wymagające większego wysiłku intelektualnego - ale za to czasochłonne... Czasu na właściwą pracę, którą powinien wykonywać informatyk, zostaje już w tym momencie niewiele... A za kilka dni, czy tygodni, ta sama osoba, która przychodziła z takimi "drobiazgami", potrafi mieć żal, że jakiś dawno już obiecany program czy usługa nie są jeszcze gotowe: "proszę pana, a kiedy będzie ten nowy serwer, o którym pan mówił"?
No i tu jest problem. Bo faktycznie to jest coś, co należy do obowiązków informatyka. Co powinien był zrobić, a nie zrobił. Tylko kiedy miał to zrobić, skoro cały czas musiał za kogoś wykonywać te wszystkie "drobiazgi"...? Pozostają chyba tylko noce i weekendy - i tak już od dawna robię wtedy wszystkie poważne rzeczy (bo kiedy indziej się nie da...), ale jest to za mało czasu. No i kiedyś trzeba spać, nie mówiąc już o wszelkich innych potrzebach... :-(
No ale czego ja tu w ogóle chcę? Przecież ja nic nie robię i mam bardzo dużo czasu...