"Parkingowy horror"?
2008-06-17 kategorie: społeczeństwo rower
W dzisiejszej "Gazecie Wyborczej" ukazał się tekst o problemach z parkowaniem przy biurowcach położonych przy al. Armii Krajowej, które to problemy autor artykułu nazywa "horrorem". Śmiem twierdzić, że prawdziwy horror miałby tam miejsce dopiero wtedy, gdyby zapewnić tyle miejsc parkingowych, ile pracownicy tych biurowców i - jak się wydaje - także autor artykułu by chcieli. Gdybym mieszkał w tamtej okolicy (na szczęście tylko pracuję w pobliżu, ale nie bezpośrednim), to zaciekle protestowałbym przeciwko próbom wybudowania parkingu na 2000 samochodów. To gigantyczny betonowy plac, zabierający przestrzeń publiczną, która może - i powinna - być przeznaczona na inne cele!
Problem tkwi w tym, że u nas panuje moda na poruszanie się środkiem komunikacji najbardziej nieekonomicznie ze wszystkich wykorzystującym przestrzeń, to znaczy samochodem osobowym, przewożącym na dodatek zazwyczaj tylko jedną osobę (zwróćmy uwagę, że w artykule jest mowa o "miejscach parkingowych dla 556 osób", podczas gdy zapewne w rzeczywistości są to miejsca na taką liczbę samochodów!). Nie praktykuje się chociażby popularnego w krajach zachodnich tzw. carpoolingu, czyli wspólnego korzystania z jednego samochodu - kilku kolegów z pracy umawia się, że każdego dnia kto inny z nich będzie przywoził/odwoził całą grupę. Korzystanie z komunikacji miejskiej jest traktowane jak hańba - jakże to, kogoś nie stać na samochód, że jeździ autobusem? Podobnie hańbą jest np. jazda rowerem, aczkolwiek są i osoby, które takiej ewentualności nie wykluczają, ale nie próbują takiej jazdy obawiając się, że jadąc rowerem do pracy mogą się np. spocić czy zabrudzić ubranie. Ten jednak problem pracodawca może w bardzo prosty (i znacznie tańszy od budowy miejsc parkingowych) sposób rozwiązać, udostępniając pracownikom pomieszczenia, w których mogą oni po przyjeździe do pracy się odświeżyć i przebrać - wiele nowoczesnych firm zresztą już tak robi. Można też jeździć skuterem, który nie wymaga wysiłku (odpada więc problem ze spoceniem się), a do zaparkowania potrzebuje równie niewiele miejsca co rower. Skuter kosztuje od 2 do 5 tysięcy złotych, samochód przynajmniej dziesięć razy tyle - rachunek jest prosty. Zatem możliwości jest wiele, ale najprościej zamiast pomyśleć, pchać się wszędzie samochodem i domagać się miejsca do zaparkowania, bo ono się należy! Otóż nie, wcale się nie należy i pora, żeby samochodziarze zaczęli zdawać sobie z tego sprawę.