Dlaczego rozstałem się ze Szkołą Zen Kwan Um?
2022-12-30 kategorie: prywatne Czysta Kraina
Przez wiele lat praktykowałem zen w Krakowskim Ośrodku Zen Szkoły Zen Kwan Um. Praktykę tę rozpocząłem - o ile dobrze pamiętam - około 35 lat temu. Miałem w niej co prawda długą przerwę, którą wymusiła na mnie sytuacja życiowa :(, ale praktyka zen ma to do siebie, że jeśli ktoś raz rzetelnie i szczerze się w nią zaangażował, to prędzej czy później wróci ;). Tak więc wróciłem do ośrodka, z czasem zacząłem prowadzić w nim praktyki, zostałem Nauczycielem Dharmy (czyli duchownym w szkole Kwan Um), a przez ostatnie kilka lat pełniłem funkcję opata ośrodka.
Niestety, wydarzenia, które zaszły w Krakowskim Ośrodku Zen pod koniec października 2022 roku, pokazały mi w sposób dobitny, że polska Szkoła Zen Kwan Um straciła właściwy kierunek praktyki, a jej nauczyciele jedynie powtarzają słowa nauczania Seung Sahna, natomiast absolutnie nie realizują tego nauczania w swoim życiu. Nie jestem w stanie w pełni ocenić szkoły i nauczycieli poza Polską, gdyż po prostu nie znam ich dostatecznie; mam jednak wrażenie, że jest tam przynajmniej kilkoro nauczycieli, których nauczanie jest "czyste", właściwe i spójne z ich życiem. Jeśli jednak chodzi o polskich nauczycieli i struktury polskiej szkoły, w całości nie stanęli oni na wysokości zadania i wykazali się znikomym poziomem mądrości i wglądu, których należałoby oczekiwać od nauczyciela buddyjskiego.
Buddyzm, a w szczególności zen, nie jest kultem i nie polega na przyjmowaniu nauk przekazanych rzekomo przez jakiegoś boga, których jedynym uzasadnieniem jest to, że bóg tak powiedział. W kulcie kapłan nie musi sam być uosobieniem tych nauk, bo nie jest bogiem; jest tylko niedoskonałym człowiekiem i nawet łamiąc na co dzień wszystkie zasady wypływające z tych nauk może nadal te nauki głosić wiernym - bo to nie on sam, tylko bóg jest wzorem do naśladowania.
Jednak zen - jako się rzekło - nie jest kultem. Jest drogą duchową, na której pracuje się ze swoim umysłem, i absolutnie fundamentalną rzeczą na takiej drodze jest jedność nauczyciela i nauczania. Nauczyciel, mistrz, nie może nauczać czegoś, czego sam "nie ma"; czego nie urzeczywistnił w swoim życiu (lub nawet jeśli kiedyś urzeczywistnił, to później to urzeczywistnienie stracił - mistrz Seung Sahn zwykł był mówić, że "osiągnąć oświecenie jest łatwo, ale utrzymać oświecenie jest znacznie trudniej"). Nauczanie zen nie jest oparte na pismach, doktrynach, dogmatach, lecz na bezpośrednim doświadczeniu.
Oczywiście nauczyciel zen nie jest doskonały i jak każdy człowiek może popełniać błędy. Jednakże cechą oczekiwaną od człowieka, który był godny uzyskać tytuł nauczyciela zen, jest to, że jeżeli popełni błąd, potrafi ten błąd szybko dostrzec, naprawić (o ile to możliwe), i nie popełniać tego samego błędu po raz kolejny. W nauczaniu Szkoły Zen Kwan Um często używa się sformułowania "drugie wykroczenie nie jest dozwolone". Oznacza to właśnie, że osoba, która urzeczywistniła cnotę buddyjskiej mądrości, nie powinna popełniać tego samego błędu po raz drugi.
Jeżeli nie tylko popełnia się ten sam błąd kolejny raz, ale uporczywie trwa się w tym błędzie, odmawia się przyznania, że się błąd popełniło, a osoby wykazujące nauczycielowi ten błąd się karze lub się na nich w jakiś sposób "mści" - to absolutnie nie jest to sytuacja właściwa. Nie ma to nic wspólnego z istotą praktyki zen, a osoba postępująca w taki sposób powinna w zasadzie zdjąć szatę nauczyciela i przestać nauczać.
W Szkole Zen Kwan Um od lat mają miejsce różne bardzo niewłaściwe zachowania, w tym także ze strony nauczycieli. Do niedawna nie miałem o nich pojęcia; dopiero przy okazji wydarzeń, o których tu piszę, dowiedziałem się o ich skali. Nie mam zamiaru tutaj o nich rozpisywać się w szczegółach, gdyż tekst ten nie ma być żadnym "paszkwilem" na Szkołę Zen Kwan Um; nie taka jest jego intencja. Zachowania niezgodne nie tylko z istotą praktyki buddyjskiej, ale często niezgodne wręcz z jakąkolwiek etyką z czysto ludzkiego punktu widzenia zdarzają się jednak na tyle często, że nie można ich traktować tylko jako incydentów. Jest to raczej przejaw jakiegoś niepokojącego zjawiska. Natomiast przyjętą powszechnie w szkole postawą wobec tego zjawiska jest to, że takie zachowania są przemilczane, "zamiatane pod dywan". Stają się one jednak tajemnicą poliszynela, wiele osób o nich wie, akceptuje i zgadza się na to. Natomiast te osoby, które się nie zgadzają i zwracają głośno uwagę na niewłaściwość tych zachowań, albo same prędzej czy później odchodzą ze szkoły, albo w taki czy inny sposób są skłaniane do odejścia - "zmowa milczenia" wydaje się być niemożliwa do przebicia. Cała struktura wydaje się być "zepsuta" w podobny sposób, jak "zepsuty" w Polsce jest Kościół katolicki - co jest wręcz absurdem w przypadku organizacji liczącej zaledwie około 150 członków w całej Polsce.
Wobec takiej sytuacji jedynym wyjściem, które pozwoliłoby mi zachować czystość i właściwy kierunek mojej praktyki zen, było opuszczenie szkoły. Nie mam jednak żadnego powodu sądzić, że opisane sytuacje zdarzają się tylko w Szkole Zen Kwan Um; wręcz przeciwnie, z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że szkoła Kwan Um nie jest tu żadnym wyjątkiem i że z podobnymi zachowaniami i relacjami można się zetknąć także w innych szkołach i wspólnotach duchowych. Dlatego też zdecydowałem się kontynuować swoją praktykę poza formalnymi strukturami jakiejkolwiek sanghi buddyjskiej.
Buddyzm, a zwłaszcza zen, jest drogą całkowitej niezależności umysłu; posłuszeństwo - które owszem, często jest niezbędne - może wynikać tylko ze świadomego zaakceptowania przez wszystkich przestrzegania wspólnych reguł - również obowiązujących wszystkich. Jeżeli ktoś wymusza na kimś innym przestrzeganie reguł, nie przestrzegając ich samemu, a powołując się na rzekomy autorytet, jaki daje mu szata nauczyciela, nie ma to nic wspólnego z nauczaniem buddyjskim. Nawet same "Reguły Świątyni" szkoły Kwan Um, sformułowane przez mistrza Seung Sahna, mówią: "Nie stawiaj siebie ponad innych przez odmienne działanie."
Jeden z nauczycieli Szkoły Zen Kwan Um, do którego ciągle mam zaufanie i który wydaje mi się mieć właściwy kierunek, powiedział: "nie podążajcie za żadnym nauczycielem, podążajcie tylko za Dharmą" (czyli nauką Buddy). W obecnej sytuacji większą szansę podążania za Dharmą daje praktyka bez nauczyciela niż praktykowanie z nauczycielami, którzy mogą mnie zaprowadzić na manowce.