Friends don't let friends use Gmail...
2021-10-11 kategorie: prywatne praca
Tytułowe sformułowanie od czasu do czasu przewija się na różnych forach w Sieci, dotyczących problemów z pocztą elektroniczną. Generalnie ma ono oznaczać, że jeżeli ktoś chce uniknąć problemów związanych z e-mailem, to powinien nie korzystać z Gmaila (i innym odradzać korzystanie z niego), bo sama ta usługa jest jednym wielkim problemem.
Jak bardzo jest to prawdziwe, mam od jakiegoś czasu nieprzyjemność się przekonać. Nie, nie korzystam z Gmaila; wcześniej przez wiele lat korzystałem z konta pocztowego na serwerze uczelni, na której pracowałem (jeszcze zanim Gmail w ogóle powstał ;)), a od 2017 roku mam własny serwer pocztowy - ten, na którym właśnie czytasz tę stronę. Ale oczywistym jest, że wobec popularności Gmaila nie da się uniknąć wymiany korespondencji z osobami korzystającymi z tej usługi, gdyż chyba każdy ma jakichś znajomych, którzy korzystają z Gmaila.
I mniej więcej przez dwa lata nie miałem z tym absolutnie żadnego problemu. Nagle, bez żadnego powodu, około października 2019 okazało się, że maile wysyłane przeze mnie lądują u moich korespondentów na Gmailu w folderze "Spam". Nie było ku temu żadnej przyczyny - nigdy nie wysyłałem niczego, co choć trochę przypominałoby spamowe wiadomości. Po prostu "ot tak". Gmailowi nagle "nie spodobała się" moja nazwa domeny (rafa.eu.org) i już. Każda wiadomość, która gdziekolwiek w nagłówku (nawet nie w adresie nadawcy) zawierała tę domenę, lądowała w spamie.
Problem polega na tym, że większość użytkowników nie zagląda do folderu "Spam", bo wychodzi z założenia, że po co miałaby to robić, skoro jest to spam, czyli maile z definicji śmieciowe, które nie są im do niczego potrzebne? Niestety, mało kto z osób "nietechnicznych" uświadamia sobie, że komputer przecież nie "rozumie", co jest spamem, a co nie, i nie może tego wiedzieć lepiej od nas, w związku z tym popełnia w tej klasyfikacji błędy - dlatego też w folderze "Spam" mogą się znajdować maile, które spamami nie są, i dlatego należy od czasu do czasu do niego zaglądać. Skoro jednak typowy użytkownik tego nie robi, to znalezienie się mojego maila w folderze "Spam" oznacza, że go nie zobaczy i nie przeczyta. Jest to gorsza sytuacja, niż gdyby mail nie doszedł w ogóle; bo w tej drugiej sytuacji zazwyczaj dostałbym odpowiednią informację zwrotną od serwera i mógłbym próbować wysłać go ponownie lub skontaktować się z tą osobą w inny sposób. W tym przypadku nie wiem, że mój mail trafił do spamu i nie będzie przeczytany; skoro nie dostałem zwrotki, to jestem przekonany, że adresat go dostał, i spokojnie czekam na odpowiedź.
Na stronach pomocy Google można znaleźć szereg wskazówek, co zrobić, aby maile wysyłane do Gmaila nie były traktowane jako spam. Drobiazgowo skonfigurowałem swój serwer tak, aby spełniał wszystkie wymagania narzucane przez Google (choć wiele z nich jest całkowicie zbytecznych z punktu widzenia skutecznej komunikacji e-mailowej z innymi serwerami; bo trzeba zaznaczyć, że z żadnym innym serwisem pocztowym nie mam tego rodzaju problemów jak z Gmailem) - nic to jednak nie pomogło: maile jak wpadały do spamu, tak wpadają. Próbowałem szukać rozwiązania na istniejącej w Internecie liście dyskusyjnej administratorów serwerów pocztowych; tam jednak generalnie spotykałem się tylko z odpowiedziami w rodzaju "ja też mam ten sam problem". Na liście pojawiał się nawet od czasu do czasu jeden z administratorów Gmaila, który nie wprost (zapewne gdyby to powiedział wprost, to straciłby pracę) przyznawał, że pracownicy Google'a nie są w stanie z tym nic zrobić - samouczący się system antyspamowy doszedł do takiego stopnia skomplikowania, że właściwie nie wiadomo, jakimi kryteriami się kieruje, i co może wpłynąć na zmianę jego decyzji.
Ciekawe jest to, że najwyraźniej Google tworząc ten system nie zostawiło sobie żadnej możliwości ręcznego "nadpisania" ustawień w sytuacji, gdy system podejmuje decyzje ewidentnie błędne; sądząc z dyskusji na wspomnianej liście, u większości innych, nawet dużych dostawców usług pocztowych takie możliwości istnieją i administratorzy nierzadko interweniują, gdy jakiś nadawca jest bezpodstawnie blokowany. Jedynie w Google (no, może jeszcze w Microsofcie, chociaż nawet tam - według informacji na liście - zdarzały się przypadki skutecznego naprawienia tego typu sytuacji) "nie da się nic zrobić"... :(.
Na pewien czas sytuację wydało się naprawić zgłoszenie tego problemu w Google za pomocą specjalnego formularza przeznaczonego na takie przypadki (wymaga to jednak posiadania samemu adresu na Gmailu, wysłania na niego maila, który zostanie błędnie zaklasyfikowany jako spam, i przeklejenia nagłówków tego maila do formularza). Chociaż przy wypełnianiu formularza dostajemy wyraźną informację, że nie dostaniemy na to zgłoszenie żadnej odpowiedzi (!!!), ktoś to chyba jednak czyta i reaguje, ponieważ kilkakrotnie (bo od 2019 roku problem kilkakrotnie powracał) skorzystanie z tego formularza na jakiś czas doprowadzało sytuację do normy.
Ostatnio niechęć Gmaila do mojego adresu weszła jednak na wyższy poziom :(. Poprzednio wiadomości trafiały do spamu, ale przynajmniej były w ogóle przez Google przyjmowane. Od kilku dni jakakolwiek wiadomość, którą wyślę do Gmaila, jest najpierw przez serwer Gmaila odrzucana, i czeka na moim serwerze przez czas od czterech do nawet kilkunastu godzin, podczas których mój serwer cały czas ponawia próby wysyłki. Dopiero po wielu takich próbach wiadomość ostatecznie jest przyjmowana przez serwery Gmaila - a i tak u niektórych odbiorców trafia do spamu :(. To już w poważny sposób uniemożliwia komunikację, bo na e-mail czeka się jak na papierowy list - jak dobrze pójdzie, dojdzie na następny dzień ;). I oczywiście nadal, jak zwykle, "nie da się z tym nic zrobić". :(. Niczym w "Misiu" Barei: "Nie mamy pańskiego płaszcza, i co nam pan teraz zrobi?".
Najbardziej ironiczny w tym wszystkim jest komunikat od serwerów Google o przyczynie zablokowania maila: otóż jest on blokowany z powodu "bardzo niskiej reputacji domeny nadawcy". Jakby kogoś interesowało, skąd wzięła się ta "niska reputacja", to zapracował na nią sam Gmail, a mechanizm jest bardzo prosty.
Tak jak napisałem powyżej, skoro raz trafiłem do spamu na Gmailu, to odbiorcy w ogóle przestali czytać moje maile, bo nie zaglądali do folderu "Spam" (zwłaszcza, że maile często były adresowane do kilku osób, i ktoś z adresem spoza Gmaila - np. z Onetu albo WP - odpowiadał do wszystkich załączając poniżej kopię maila, na który odpowiadał, więc nie było już potrzeby szukać oryginału). Skoro ich nie czytali, to nie "wyciągali" ich ze spamu (klikając guzik "To nie jest spam", który służy do korygowania błędnych decyzji antyspamowej "sztucznej inteligencji", choć jest w tym raczej średnio skuteczny). Skoro nie "wyciągali" ich ze spamu, utwierdzało to "sztuczną inteligencję" w jej decyzji, że zakwalifikowanie tego maila jako spam było trafne - coś na zasadzie "nikt w miejscowości X nie jeździ pociągiem (bo pociągu tam nie ma), więc to dowodzi że pociąg nie jest tam potrzebny". Zatem skoro coraz więcej maili z mojego adresu było "słusznie" klasyfikowanych jako spam, "logicznym" następnym krokiem było ograniczenie w ogóle przyjmowania maili z tego adresu... Błędne koło, w które jak raz się wpadnie, nie bardzo można się wydostać.
Najbardziej irytujące jest w tym wszystkim poczucie bezsilności, wzbudzające chęć jakiejś gwałtownej reakcji - dlatego bardzo bym się ucieszył, jakby np. jakaś serwerownia Google się spaliła, albo dotknęła ich awaria w rodzaju takiej, jak ta ostatnia Facebooka. A najlepiej, żeby cały Gmail przestał działać na dobre...
A póki co, jeżeli mogę wpłynąć na czyjąś decyzję co do wyboru konta pocztowego, to - zgodnie z tytułem tego wpisu - proszę. Nie używajcie Gmaila.